W spotkaniu uczestniczył Zbigniew Szczygieł, członek zarządu województwa dolnośląskiego oraz przedstawiciele Polskich Linii Kolejowych i PKP. Nie zabrakło na nim także Rafała Gerstena z Karkonoskich Drezyn Ręcznych i innych osób, zainteresowanych połączeniami kolejowymi na terenie Karkonoszy.
Przywrócenie połączenia kolejowego z Jeleniej Góry do Karpacza będzie bardzo trudnym przedsięwzięciem, a jego wykonanie związane jest z poniesieniem przez gminy sporych nakładów. O tym wiedzą wszyscy. Obecni na spotkaniu przedstawiciele zainteresowanych samorządów, czyli burmistrz Kowar, Mirosław Górecki, wójt Gminy Podgórzyna, Anna Latto, zastępca wójta gminy Mysłakowice, Jerzy Wateha oraz gospodarze spotkania, czyli burmistrzowie Karpacza, Bogdan Malinowski i jego zastępca Ryszard Rzepczyński tylko potwierdzili stwierdzenie zawarte powyżej. – Sprawy dotyczące linii kolejowych radnym i konkretne decyzje zapadną później – usłyszeliśmy.
Przywrócone połączenie miałoby charakter turystyczny, a pociąg najprawdopodobniej nie jeździłby szybciej niż 30 kilometrów na godzinę. Zresztą przed likwidacją linii nie rozwijał większych prędkości. Umożliwi to pokazanie turystom okolicy i zaprezentowanie im atrakcji turystycznych.
Samorządowcy z Karpacza w pierwszej kolejności myśleli o odcinku Karpacz – Miłków. Większe kłopoty może przysporzyć linia kolejowa z Mysłakowic do Kowar, bo nie planowano reaktywacji połączeń na tym odcinku. Poza tym fragmenty torów kolejowych zostały skradzione.
Kursy pociągów na linii Jelenia Góra – Karpacz – Jelenia Góra zawieszono w kwietniu 2000 roku. Od tamtej pory trwa jałowa dyskusja o zmianie tamtej decyzji. Padają argumenty o całkowitej likwidacji linii i wybudowaniu w jej miejscu ścieżki rowerowej. Swego czasu optował za tym przewodniczący Sejmiku Wojewódzkiego Jerzy Pokój. Z kolei Rafał Gestern i inni zwolennicy przywrócenia pociągu podkreślają, że byłaby to świetna atrakcja dla turystów. Trasy są pod wieloma względami niepowtarzalne: z tunelami (linia do Kamiennej Góry), mostami i pięknymi widokami niemal z każdego miejsca.
Słowami składów nie da się przywrócić. Potrzebna jest nie tylko dobra wola. Tej przez dłuższy czas samorządowcy nie wykazywali, co tylko przyczyniło się do postępujących zniszczeń infrastruktury torowiska. Przydałoby się solidne umocowanie programowe skutkujące wnioskiem o wsparcie do funduszy unijnych. Z tej szansy – dotąd – nikt nie skorzystał.