Adam Wolak urodził się w Jeleniej Górze. Był pierwszym dzieckiem państwa Wolaków, które przyszło na świat na tzw. ziemiach odzyskanych. – Rodzice przyjechali tu z Wołynia, mama była w tym czasie ze mną w ciąży – mówi Jerzy Wolak. – Byłoby nas dziewięcioro, ale rodzicom udało się ocalić tylko pięcioro dzieci. Nie chcę nawet myśleć co oni musieli przeżyć – dodaje smutno jeleniogórzanin.
Ale teraz życie pana Jerzego do smutnych nie należy. Wręcz przeciwnie. 70-latek bawi do łez występując od kilku lat z jeleniogórskim kabaretem „Seniority”. Pięknie śpiewa i gra. – Jestem takim swoistym trio – żartuje jeleniogórzanin. A najbliższy występ z jego udziałem będzie można zobaczyć w JCK 11 marca br.
Występowanie na scenie nie zatarło w nim jednak życiowej pasji i misji… Dekarstwem i blacharstwem artystycznym oraz ogólnobudowlanym pan Adam zajmuje się od października 1979 roku. Jak mówi, pracę w tym zawodzie rozpoczął z przypadku. - Polskie Pracownie Konserwacji Zabytków we Wrocławiu w październiku 1979 roku wykonywały bardzo duże prace konserwatorskie w Kościele Garnizonowym przy ul. 1 Maja w Jeleniej Górze. Do ich przeprowadzenia ściągano fachowców z całej Polski. Ja natomiast chodziłem do kościoła na msze święte i kiedy proboszcz ogłosił na ambonie, że jest zapotrzebowanie na specjalistów blacharzy z umiejętnościami artystycznymi, zgłosiłem się. I tak się zaczęła moja życiowa przygoda. Bardzo mi się ta praca spodobała. Ręcznie wykonałem osiem zbiorników i sterczyny przy towarzyszących czterech wieżyczkach w Kościele Garnizonowym. To były moje pierwsze dzieła – mówi dumny.
Trud i umiejętności Adama Wolaka doceniono już po sześciu miesiącach i w nagrodę oddelegowano go najpierw do Krzeszowa, gdzie wykonał m.in. wieżyczkę i dzwonnicę na klasztorze, a następnie do Tallina (Estonia), gdzie przybywał półtora roku. Po powrocie zabrał się za ratowanie jeleniogórskich zabytków. Najpierw odtworzył dwie miedziane lukarny przy ul. 1 Maja, które do dziś możemy zobaczyć na budynku na przeciwko cukierni Bristolka.
Po wykonaniu tych prac pan Adam kolejny raz został oddelegowany do Lublina, Rzeszowa, Gdańska, gdzie odtwarzał zabytkowe ażurowe ornamenty, liście akantu i inne blaszane detale. Jego pracę można też podziwiać w Lubiążu, gdzie wykonał zbiorniki przy pałacu, w Legnickim Polu, we Wrocławiu czy w Warszawie. W Jeleniej Górze jego rękami zrobiona została m.in. miedziana wieża Kościoła św. Jana Ewangelisty na Zabobrzu. Odbudowywał też wieżę na Kościele św. Wojciecha przy ul. Moniuszki w Jeleniej Górze i wykonał ponad metrowy herb papieski, który wisi nad wejściem na ścianie szczytowej kościoła. Pan Adam odtwarzał też XVII wieczne detale na budynkach przy ul. Klonowica, Solnej, gdzie od 1994 roku wisi herb, 1 Maja czy Bankowej.
Z wykształcenia pan Adam jest ślusarzem montażowym pomp wirnikowych i maszyn papierniczych. Takimi rzeczami nie zajmował się też wcześniej nikt z jego rodziny. - Ten talent odkryłem w sobie. To moja pasja, która pochłania mnie do dzisiaj. Czuję do tego rzemiosła sentyment. Ja w tej blasze robię jak dobry piekarz w cieście. Wiem z jaką siłą uderzyć młotkiem, jaki młotek użyć, pod jakim kątem itp. Wykonuje to niemal tak samo, jak wykonywano to 300 lat temu w XVII wieku na drewnianym klocku. Jak nieraz opowiadam, to się ze mną śmieją, że zrobienie czegoś takiego na drewnianym klocku bez technologii jest niemożliwe, a jednak. Czasami, kiedy ktoś zleci mi zrobienie czegoś, to od razu rodzi się w głowie pomysł, wizja, jak to na blasze narysować, a następnie jak tę blachę wyklepać. Wkładam w tę pracę całe swoje serce. W ostatnim czasie wykonałem dwie trójwymiarowe tablice: z krzyżem żołnierzy wyklętych oraz na 35-lecie Solidarności. Można je zobaczyć przy Bazylice Mniejszej w Jeleniej Górze – mówi Adam Wolak.
Pracuje w swojej piwnicy. – Nie mam specjalnie wyjątkowego warsztatu, ale mi potrzebne są tylko narzędzia, mój lipowy półwieczny klocek i blacha… - opowiada artysta. Z tego potrafi wyczarować prawdziwe cuda: ozdoby, rzygacze do rynien, elementy dachu, serca z różą, lukarny, zbiorniki do wody, dachy kościołów i pałaców. Każdy element to wierne odtworzenie często doszczętnie zniszczonego zabytkowego detalu.
Na swoim koncie pan Adam ma puchary i dyplomy za wieloletnią pracę na rzecz ratowania zabytków, w tym m.in. od Wojciecha Kapałczyńskiego, konserwatora zabytków. W minionym roku przy jednogłośnej decyzji Rady Miejskiej w Jeleniej Górze otrzymał nagrodę miasta w dziedzinie kultury i sztuki „w uznaniu wieloletniej pracy rzemieślniczej i artystycznej”.
- Są to dla mnie cenne wyróżnienia, ale jeszcze cenniejsze jest poczucie spełniania misji, odtwarzania zabytkowych detali dla kolejnych pokoleń, ratowania dziedzictwa narodowego – podsumowuje pan Adam.
Komentarz autorki:
„Jeleniogórzanie niejednokrotnie przechodzą obok jego dzieł nie mając pojęcia, ile czasu spędził on nad nimi z młotkiem, zaczynając od zwykłego kawałka blachy” – tak o panu Adamie Wolaku pisałam sześć lat temu. Podczas ostatniego wywiadu usłyszałam: „Była pani pierwszą osobą, która odkryła mnie i moją pracę”. Cieszę się, że w minionym roku pan Adam doczekał się uznania ze strony miasta i zrobiło się o nim głośno. Mam nadzieję, że dzięki temu, jeleniogórzanie zaczną rozpoznawać jego dzieła i będą dumni z takiego mieszkańca. Jest to bowiem człowiek z niezwykłą życiową pasją, z wielkim talentem i nieprzeciętną osobowością. Swoją pracą udowadnia, że każdy zawód może być misją i służyć czemuś znacznie więcej niż tylko zarabianiu pieniędzy…
Angelika Grzywacz- Dudek