– To przekracza ludzkie pojęcie, w życiu czegoś takiego nie widziałem – bulwersuje się prezes TKI, Wojciech Grzybowski. Towarzystwo uznało odkrycie za skandaliczne i od niedzieli szuka winnego zaistniałej sytuacji. Sprawa dotyczy fragmentu torowiska, które w zeszłym roku zostało zerwane. W odległości ok. 150 metrów znajdują się dwa przepusty, wymagające kompleksowego remontu. W pobliżu pierwszego z nich członkowie towarzystwa zauważyli prawdziwe bagno na torze i rurę, wychodzącą z nasypu.
Na torowisko, za pośrednictwem rury leje się woda, pochodząca z odwodnienia ulicy Wolności. Woda z wylotu kanalizacji burzowej powinna spływać do rowu odwadniającego i dalej wzdłuż toru do najbliższego cieku wodnego. Tymczasem leje się ona na torowisko i płynie w przeciwległą stronę, gdzie nie ma żadnego odpływu. Rura, przez którą wylatuje woda jest nowa. Tuż obok trwają prace w ramach inwestycji wodno-kanalizacyjnej. Wykonuje je podwykonawca KSWiK-u. Prezes Grzybowski pyta, kto odpowie za zabagnienie torowiska?
Rozesłał już tę informację do burmistrza Szklarskiej Poręby i miejscowego oddziału spółki KSWiK. Nasuwają się pytania, dlaczego przy ul. Wolności nie poprowadzono kolektora do pobliskiego cieku wodnego? Jeżeli zaistniała sytuacja ma związek z kontynuacją inwestycji i planuje się poprowadzić wodę z kolektora gdzieś dalej, to rewitalizacja torowiska może ulec przesunięciu w czasie. – Nie wyobrażam sobie możliwości zebrania starej nawierzchni i wykonania nowej z układaniem toru w terminie do końca kwietnia – podkreśla prezes TKI. Zdaniem Grzybowskiego rewitalizacja Kolei Izerskiej może potrwać kilka miesięcy dłużej.