Oczywiście nie namawiamy nikogo, aby tam jeździł. Akwen od lat jest na tyle popularny wśród wędkarzy i amatorów kąpieli wodnych i słonecznych, że namawiać nie trzeba.
Obok dużego stawu znajduje się małe oczko wodne.
Zbiornik jest średniogłęboki. Najgłębsze miejsca znajdują się przy szosie wiodącej ku Staniszowowi. Tu jest niebezpiecznie: kilka metrów od brzegu grunt sięga pięciu metrów. Najbardziej płytko jest od strony osiedla Czarne: do dwóch metrów, choć są i miejsca, w których woda sięga zaledwie do kolan. To tam, gdzie kiedyś przebiegała ścieżka przedzielająca dawne wyrobisko (pozostał po niej cypel). Dzisiejszy „Balaton” powstał po zalaniu tej drogi.
Uroku akwenowi dodaje krajobraz: zbiornik świetnie wpisuje się w panoramę Karkonoszy: widać całe ich pasmo, w tym Śnieżkę. Jeden z brzegów niemal bezpośrednio graniczy z lasem porastającym pagórki blisko Staniszowa.
Ciemną stroną „Balatonu” jest przeszłość związana z leżącym nieopodal odstojnikiem dla substancji trujących z dawnej Celwiskozy a także osadnikiem ścieków miejskich. Wielu zapewne pamięta nie do wytrzymania smród, który nawiewał stamtąd przy wietrze z północnego zachodu.
Utrzymywano – zapewne nie bez racji – że podziemnymi kanałami nieczystości przedostają się do dawnej żwirowni. Wskazywało na to różowawe zabarwienie wody, zwłaszcza w części sąsiadującej z szosą.
Odstojnik podobno unieszkodliwiono i jego teren zrekultywowano.
Osobną sprawą jest czystość brzegów samego zbiornika. Po plażowiczach – i wędkarzach zapewne także – zostają tu wory odpadków. Sprzątają to co roku członkowie Polskiego Związku Wędkarskiego.
Letnikom jednak sąsiedztwo śmieci nie przeszkadza. W upały bywa, że nad brzeg zajeżdża autobus barowy, gdzie można kupić coś do jedzenia i zimne napoje.
W zbiorniku żyje dużo ryb: sandacze, szczupaki, amury, okonie, płocie, leszcze, karpie. Te ostatnie i drapieżniki – podobno – osiągają spore rozmiary. W małym stawie pływają rekordowo duże karasie, ale bardzo trudno je złowić.
Ryby z „Balatonu”, jeśli wierzyć wędkarzom, są smaczne.
Rzec można: miejsce do wypoczynku dla miastowych niemal idealne. Do gminy Podgórzyn, bo to właśnie na jej terenie leży to dzikie kąpielisko, zgłosił się pewien Niemiec, który chciał część brzegów wykupić i założyć ośrodek wypoczynkowy. Zamiar jednak mu się nie powiódł. Czy to szkoda, czy wręcz przeciwnie – sami, Czytelnicy, oceńcie.