– Wprawdzie Narodowy Fundusz Zdrowia nieco zwiększył limity przyjęcia kuracjuszy na tak zwane zabiegi ambulatoryjne, ale wprowadził inne niedogodności – powiedział nam Roman Jałako, prezes cieplickiego zdroju.
Ludziom, którzy cierpią na rozmaite dolegliwości i chcieliby od razu skorzystać z zabiegów dojeżdżając do Cieplic, uzdrowisko musi odmówić i zaproponować odległy termin.
NFZ nakazał stworzenie list kolejkowych, które są systematycznie kontrolowane. Zwiększyło się także zainteresowanie taką formą kuracji dla mieszkańców Jeleniej Góry i najbliższych okolic.
Mniej kłopotów z leczeniem w zdroju mają pacjenci z różnych części Polski, którzy przybywają na turnusy pobytowe. – Ale, jak to w styczniu i w lutym bywa, obłożenie miejsc jest mniejsze. Obecnie sięga 60 procent – wyjaśnia prezes Jałako. Znacznie więcej kuracjuszy przyjedzie wiosną.
Cieplicki zdrój odnotował także wzrost sprzedaży swoich usług na zasadach komercyjnych. Już zapomniano o czasach, kiedy goście z zagranicy stanowili zaledwie pięć procent klientów w sanatoriach. Dziś jest ich ponad 20 procent. Płacą zarówno za noclegi jak i zabiegi.
Kuracjusze zza Nysy za dwa tygodnie pobytu w niemieckim kurorcie zapłaciliby średnio tysiąc euro, a w Polsce ceny zaczynają się od 500 euro za dobry standard.
Dla uzdrowiska to znaczący zysk. – Dzięki tym pieniądzom udaje się nam przeprowadzać remonty obiektów sanatoryjnych. Docieplone zostały pawilony Jaś, Stary Zdrój i Nysa. Wiosną pojawią się na nich kolorowe elewacje – zapowiada prezes Roman Jałako.
W zdroju na bieżąco prowadzone są także modernizacje wnętrz sanatoriów. Dziś większość pomieszczeń spełnia europejskie normy.
W Cieplicach leczone są, między innymi, schorzenia narządów ruchu, nerek oraz oczu. Uzdrowisko ma w swojej ofercie kilkanaście zabiegów. Większość z nich wykonywana jest w uzdrawiających wodach termalnych.