Mieszkańcy Miłkowa Rafał S. i Dominik P. są w areszcie, ale pobyt w nim upływa z końcem lipca. Co dalej? Sąd może przedłużyć areszt lub też wypuścić ich na wolność i zastosować inny środek zapobiegawczy, np. dozór policyjny. Decyzja zapadnie w poniedziałek.
Obrońcy już kilkakrotnie wnioskowali o zamianę aresztu na inny, łagodniejszy środek, ale sąd za każdym razem odrzucał te wnioski.
Sam proces bombiarzy utkwił w martwym punkcie. Nie odbyło się ani jedno z dwóch zaplanowanych na lipiec posiedzeń. Jeden z ławników przebywał za granicą i nie dotarł na czas na rozprawę.
Przypomnijmy, nastoletni Rafał S., Dominik P. i Dawid W. w listopadzie ubiegłego roku wywołali alarm bombowy w Domu Opieki i Hospicjum Zgromadzenia Sióstr Elżbietanek w Miłkowie. Zadzwonili z informacją, że w budynku jest bomba i że ją zdetonują, jeśli nie dostaną tysiąca złotych. Podobną wiadomość przekazali policji.
Ciężko chorych pacjentów ewakuowano, dwa dni później jedna z kobiet zmarła. W rzeczywistości bomby nie było, a sprawcy chcieli tylko dobrze się pobawić. Wszyscy trzej przyznali się do winy i opisali szczegółowo całe zdarzenie.
Zeznania różnią się w jednej kwestii, który z nich dzwonił do hospicjum i na policję. Rafałowi i Dominikowi grozi do 12 lat więzienia. Trzeci ze sprawców Dawid W. nie jest jeszcze pełnoletni i przebywa w ośrodku szkolno-wychowawczym, a za swój czyn odpowiada przed sądem dla nieletnich.