Najpewniej tajemnicą pozostanie, kto w marcu tego roku przyczynił się do ogłoszenia alarmu bombowego w Cieplicach. Znaleziona przez jednego z mieszkańców w piwnicy domu przy pl. Piastowskim bomba sparaliżowała uzdrowisko na kilka godzin. Po kilku miesiącach prokuratura umorzyła dochodzenie.
Ustalono, że 22 marca Jarosław W. oraz Adam U. wykonywali drobne prace remontowe w budynku blisko placu Piastowskiego. Jeden z nich zauważył paczkę wielkości cegły pozostawioną w reklamówce. Przedmiot wykonany był z plastycznego materiału i wystawały z niego cztery grube przewody elektryczne. Mężczyźni uznali, że to zabawka i pakunek wyrzucili.
Jednak po dwóch godzinach postanowili zawiadomić policję. Pirotechnicy, którzy na miejsce przyjechali, ustalili, że w paczka kryła samodziałowe urządzenie wybuchowe, składające się z dynamitu górniczego, baterii 9 V oraz kulek łożysk.
Ładunek wywieziono i zdetonowano.
– Śledczy wskazali osoby, które miały dostęp do miejsca znalezienia pakunku, czyli mieszkańców kamienicy. Ustalono też tych lokatorów, którzy wcześniej wynajmowali tam mieszkania, w tym obywatelką Wspólnoty Niepodległych Państw Elenę S – informuje prok. Ewa Węglarowicz-Makowska, rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Jeleniej Górze.
Jeden z wątków śledztwa zakładał, że bombę podłożył Voldymir Z., znany organom ścigania konkubent Eleny S., który czasami ją odwiedzał. Ale nie udowodniono, aby on cokolwiek do piwnicy wynosił.
To główny powód umorzenia postępowania. Prokuratorzy nie wykluczają jednak, że w przypadku ujawnienia nowych, istotnych okoliczności, śledztwo zostanie wznowione.
Osoba, która bombę zostawiła, dopuściła się przestępstwa, czyli narażenia na niebezpieczeństwo dla życia lub zdrowia wielu mieszkańców. Grozi za to kara do pięciu lat więzienia.