Rząd Jarosława Kaczyńskiego przygotował listę inwestycji, które miały mieć zapewnione dotacje unijne poza konkursami, czyli miały znaleźć się na tzw. Liście indykatywnej. Lista miała 176 pozycji i zawierała kilkanaście przedsięwzięć w naszym regionie. Obecny rząd na tej liście pozostawił zaledwie 35 projektów.
Chodzi przede wszystkim o niezwykle kosztowne projekty, które miały uregulować gospodarkę wodno-ściekową. Z listy zniknęły: Jelenia Góra, Kamienna Góra, Lubań, Nowogrodziec. Tymczasem samorządy wydały już znaczne kwoty na studia środowiskowe i plany regulacji. Nikt nie ma wątpliwości, że bez pełnego uregulowania problemu ścieków w Jeleniej Górze, trudno mówić o wzroście atrakcyjności turystycznej. Inne gminy powiatu jeleniogórskiego problem rozwiązują przez należący do nich Karkonoski System Wodociągów i Kanalizacji.
– Nie mamy informacji, co będzie z projektami, któe wyleciały z listy indykatywnej. Czy samorządy już mogą liczyć, ile wrzuciły w błoto? – pyta Marzena Machałek.
Czy jest już o co kruszyć kopie? Rząd na razie nic nie mówi, co zrobi z tymi inwestycjami. Ale wiele lat obiecywania i wycofywania się z rządowych obietnic doskonale znają samorządowcy naszego regionu. Tak było ze słynną ekspresową droga z Lubawki do Szczecina. Na początku autostrada, potem droga ekspresowa. Na razie jest jedna nitka drogi, która łączy... Lubawkę z Kamienną Górą.
Regulacja gospodarki wodno-ściekowej to turystyczne być albo nie być wszystkich gmin. Karpacz poradził sobie sam, ale już Szklarska Poręba zależna jest od projektu unijnego. W Jeleniej Górze rzeki i cieki wodne śmierdzą ściekami. Przykładem słynna Młynówka, przez ludzi nazywana Smrodkiem. Byłoby ironią sytuacja, że w regionie, który tak mocno poparł Platformę Obywatelską, politycy owej partii odsunęliby na lata szansę rozwiązania śmierdzącego problemu.