Nie do pozazdroszczenia sceny miały miejsce wczoraj na drodze w Michałowicach. Ich świadkiem był nasz Czytelnik (dane do wiadomości redakcji), który akurat tamtędy przejeżdżał. Droga jest co prawda odśnieżana, ale – gromadzące się na poboczach pryzmy śniegu tak bardzo ograniczyły jej szerokość, że mijanki są utrudnione, a czasem wręcz niemożliwe.
Skutki? – Kierowca „piętnastki”, aby uniknąć kolizji z jadącym pod górę busem zjechał z drogi w stronę lasu i utknął w śnieżnej bandzie. Musiała go wyciągać specjalistyczna pomoc drogowa – pisze do nas Internauta.
Choć opady w ostatnich dniach były niewielkie, ciężko minąć się nawet dwóm małym samochodom osobowym. Holownik, który ściągał autobus, musiał co jakiś czas zatrzymywać się, aby przepuścić jadące w przeciwnym kierunku auta. – Problem w tym, że zalegające błoto pośniegowe nie zawsze pozwala na szybkie zatrzymanie się. Jadąc wolniutko, z prędkości 30km/h z góry, potrzeba około 50 metrów, aby stanąć – czytamy w mailu od Czytelnika.
Najgorzej jest na zakrętach, których tu wiele - ograniczają one widoczność i zdarza się wiele zaskakujących sytuacji, których grozę zwiększają przepaście bez żadnych barierek ochronnych.
Nasz Czytelnik mieszka w Michałowicach i sam wielokrotnie widział kolizje, pomagał wyciągać auta ze śnieżnych pryzm. Nie tylko on apeluje do drogowców o usunięcie śniegu z poboczy. Wciąż powiększające się bandy śnieżne mogą przyczynić się do tragedii.