Na sam widok i zapach zastane w mieszkaniu przy ul. Jagiellońskiej może zrobić się niedobrze. Dwa z trzech pokojów Lecha Gęcy są doszczętnie zalane fekaliami. Ścieki sąsiadów z piętra wyżej rozlały się na około pół kuchni.
– Pracuję w Muzeum Przyrodniczym na nocne zmiany co drugi dzień. Kiedy przychodzę z pracy, muszę po ciemku nabierać wodę z kranu, bo sufit jest cały zalany, łącznie z gniazdkami od prądu i boje się, żeby mnie nie zabiło – mówi Lech Gęca. – To jest obrzydliwe, ale to wszystko z sufitu kapie mi na ubrania i do zlewozmywaka. Kilka razy w ciągu dnia muszę przebierać się, bo przecież smród jest nie do wytrzymania. O tych zalań zgniły już parapet i podłoga, co jakiś czas muszę kupować nowe sprzęty – opowiada ciepliczanin. Smrodu nie sposób wytrzymać.
Budynek postawili Niemcy nie przewidując w nim pionów kanalizacyjnych. Jeszcze kilkanaście lat temu lokatorzy załatwiali się w sławojkach. Ale z czasem lokatorzy postanowili „zaprosić” do siebie cywilizację. Nieżyjąca już sąsiadka Lecha Gęcy samowolnie poprowadziła rury kanalizacyjne na zewnątrz budynku po ścianie. Teraz za każdym razem, kiedy szambo jest pełne lub gdy pojawia się mróz, wszystko zatrzymuje się w rurach i wylewa się na ściany budynku, wprost do mieszkania lokatora spod jedynki. Podobna sytuacja jest z rurami doprowadzającymi czystą wodę.
Pomijając estetykę wykonania, zasady bezpieczeństwa i brak odbioru technicznego tego przedsięwzięcia, żadna z rur wypuszczona na zewnątrz nie została zabezpieczona przed mrozem. – Zalewany jestem kilka razy w roku. Kto odbierał to podłączenie? Gdzie był nadzór budowlany? – pyta zdenerwowany Lech Gęca. Choć od niemal ośmiu lat monituje ze sprawą po urzędach, a odpowiedni raport przedstawiony w ZGL wykonał sanepid, nic się nie zmieniło.
O sytuację lokatora z Jagiellońskiej zapytaliśmy dyrektora technicznego Zakładu Gospodarki Lokalowej „Południe”, Wiesława Kazimierskiego. Twierdzi, że o fekaliach nic nie wie, choć Lech Gęca uważa, że jest odwrotnie, bo z nim o tym rozmawiał. – Mowa była tylko o rurach z wodą pękniętych podczas siarczystych mrozów – mówi Kazimierski.
– Czy ZGL „Południe” otrzymał raport sporządzony przez sanepid? – pytamy. Pan dyrektor początkowo stwierdził, że żadnego raportu nie ma. Chwilę później zmienił jednak zdanie i powiedział, że owszem jest, ale nieczytelny. – Poza tym nie za wiele z niego wynika, bo musi być potwierdzony przeglądem technicznym mieszkania – dodał zachęcając lokatora do ustalenia terminu wizji.