Do nieszczęśliwego wypadku przy pracy, niegroźnego w skutkach zdrowotnych, ale poważnego w skutkach prawnych doszło w minionym tygodniu w magazynie jednej z hurtowni artykułów spożywczych w Jeleniej Górze.
Zatrudnienie znalazł tam około 30-letni mężczyzna, który przez dłuższy czas pozostawał bezrobotny i był zarejestrowany w urzędzie pracy. Pracodawca od początku nie był uczciwy. Przyjął pracownika na czarno obiecując umowę... za jakiś czas. Obietnicy nie spełnił i spełnić zapewne nie zamierzał.
Wszystko wyszło na jaw, kiedy młody pracownik próbował przewieźć około 400-kilogramowy ładunek wody mineralnej. Kiedy szarpnął wózkiem, pośliznął się i upadł uderzając głową i kręgosłupem o posadzkę. Zaczął krwawić. Zgłosił się więc do kierownika magazynu, ale ten powiedział, że mu przejdzie.
Wtedy chłopak zadzwonił do pracodawcy, ale ten nawet nie przyjechał na miejsce . W zamian za to zaczął się pracownikowi odgrażać. Wtedy mężczyzna zgłosił się do szpitala i sprawę zgłosił policji. Funkcjonariusze sprawę dodatkowo przekazali Państwowej Inspekcji Pracy.
Obecnie toczy się postępowanie, i chociaż nie znane są jeszcze szczegóły i okoliczności zdarzenia, już wiadomo, że na nieuczciwego pracodawcę czekają surowe konsekwencje.
– W przypadku przedsiębiorcy zatrudnianie na czarno kończy się skierowaniem sprawy do sądu wydziału karnego, gdzie nakładane są kary finansowe do 30 tys. zł – Mirosław Kocuba, kierownik oddziału Państwowej Inspekcji Pracy w Jeleniej Górze. – Konsekwencje czekają też na samego poszkodowanego. Jeśli był zarejestrowany w Powiatowym Urzędzie Pracy i pobierał zasiłek dla bezrobotnych, może otrzymać karę w wysokości nawet 500 zł. Do tego dochodzą koszty, jakie poszkodowany musi pokryć w związku z pobytem w szpitalu, nie mówiąc o samym cierpieniu.
To zdarzenie powinno być przestrogą dla wszystkich pracodawców i pracowników, bo wypadki chodzą po ludziach, a ich skutki mogą być „opłakane” dla obu stron – konkluduje szef PIP.