Antoni Bracławski zgłosił się do nas w minionym tygodniu tuż po zabiegu. Jak powiedział na usuniecie kaszaka został skierowany przez lekarza pierwszego kontaktu do konkretnego specjalisty, na 26 stycznia na godzinę 14.00.
Spodziewał się jednak kolejki oczekujących innych chorych, więc do przychodni poszedł już o 11.25.
– Poszedłem wcześniej do przychodni bo tam zawsze jest straszna kolejka. Kiedy widziałem, że ten drugi lekarz miał kilku pacjentów, zająłem sobie u niego kolejkę i kiedy przyszła kolej na mnie, wszedłem do gabinetu, ale usłyszałem, że jestem zarejestrowany do innego lekarza i mam czekać do godziny 14.00 – mówi Antoni Bracławski. – Usiadłem więc na korytarzu i obserwowałem ile czasu wolnego miał ten lekarz. Okazało się, że ten człowiek przesiedział ponad dwie godziny, a mnie nie przyjął. Dla mnie czas to pieniądz.
Tuż przed czternastą pacjent w przypływie emocji powiedział lekarzowi kilka niemiłych słów, po czym punkt 14.00 został przyjęty przez lekarza, do którego był zarejestrowany. Usunięcie kaszaka trwało około pół godziny. – Czy więc nie mógł mnie przyjąć ten wcześniejszy lekarz, tylko kazał mi czekać? - pytał zbulwersowany pacjent.
Szef placówki wyjaśnia, że nie. Powód? Ilość przyjętych pacjentów jest zakontraktowana przez NFZ na konkretnego lekarza. Co więcej, tylko dany lekarz prowadzący zna całą historię choroby pacjenta. By oszczędzić więc sobie i innym stresów idąc do lekarza specjalisty, warto dokładnie sprawdzić godzinę, na którą jesteśmy zarejestrowani oraz nazwisko lekarza, do którego mamy się udać. Nie można bowiem liczyć, że wcześniej przyjmie nas inny lekarz.