Przypomnijmy, że już w XVII wieku napływ gości do cieplickiego uzdrowiska był tak duży, że okresowo przekraczał chłonność tej miejscowości. Możliwości kwaterunkowe były ograniczone i chociaż wtedy nawet hrabiowie mieszkali czasem w pokoiku u szewca (nie było służb sanitarno-epidemiologicznych), to nie zmniejszało problemu.
Informacja o tym, że wysoko urodzeni mieszkali w marnych kwaterach nie jest metaforą, bo Izabela Czartoryska, która przyjechała „do wód” w 1816 r. w swoich pamiętnikach pisała, że „mieszkanie mamy nad wyraz podłe, pokoje niskie i małe, że można się udusić. Kuchnia pod nami dymi, a dym wszystkimi dziurami do izdebek naszych wchodzi”. Jak z tego widać, pojęcia smogu też wówczas nie było. A Czartoryska – mimo tego – dożyła 90. lat (żyła w okresie 1746-1835).
Czartoryska dotarła do Cieplic, kiedy jeszcze w użyciu były lektyki i nikt szanujący się nie wchodził na własnych nogach choćby na Chojnik. Dorożki rozwiązywały problem komunikacji na terenach płaskich, ale przestały być wydolne w połowie XIX w., bo od kiedy w 1866 roku do Jeleniej Góry dotarł od strony Lubania pociąg (rok później dojechał od Wrocławia), to nastał czas konnych omnibusów, nieco bardziej pojemnych pojazdów, ciągniętych przed dwa konie i zabierających przeciętnie 6 – 8 osób.
Omnibusy w roku 1897 ustąpiły miejsca tramwajom gazowym, a one w 1900 r. elektrycznym. Te zaś skończyły swój bieg w kwietniu 1969 r., jeżdżąc przez kilka lat równolegle z autobusami, bo miejska komunikacja autobusowa rozpoczęła się na samym początku lat 60-tych, a tramwajowa gasła sukcesywnie. Najpierw odcięto linię do Podgórzyna, potem do Sobieszowa, na końcu – do Cieplic.
Niejako „po drodze” czynione były różne próby urozmaicenia komunikacji miejskiej, m.in. powołano też państwowe przedsiębiorstwo taksówkowe i wyposażono je w dostojne „wołgi”, wypuszczono na trasy wycieczkowe autobus turystyczny „jelonek”, charakteryzujący się tym, że pasażerowie siedzieli wysoko na podniesionej platformie autobusu i mogli swobodnie się rozglądać, bo nie było nad nimi dachu, ale to były krótkie, bo nieudane, incydenty.
Wracając do dorożek – w apogeum ich działalności w Jeleniej Górze ponad 20 firm świadczyło usługi dorożkarskie, później dorożki rezerwowano do obsługi najlepszych hoteli , w tym uzdrowiskowych. Powstawały specjalne kodeksy furmanów: jednokonna do 4 pasażerów, dwukonna – do 7 osób, ale też wskazania dla pasażerów, dotyczących prawa odmowy przewozu, gdy byli chorzy na choroby zakaźne z widocznymi ich objawami.
Intensyfikacja przewozów tramwajowych położyła ostateczny kres dorożkom, które nie były w stanie sprostać wymogom szybkości, pojemności i – co najważniejsze – rentowności. W przyszłym roku będziemy obchodzić jubileusz 50-lecia likwidacji tramwajów. Czy pojawi się coś nowego na rynku przewozów lokalnych, co zacznie wypierać autobusy? – nie wiadomo. Na radykalne zmiany czasu jest za mało, ale być może pojawią się autobusy całkiem nowych generacji, bo – jak historia pokazuje – wszystko się zmienia w trudno przewidywalnym tempie.