Zimowe centrum na Łysej Górze, mimo temperatury powyżej 10 stopni Celsjusza, żyje. Można tu pojeździć konno, pozjeżdżać na hulajnodze czy objechać górę rowerem. Ostatnio miejsce to upodobali sobie Eskimosi. Przyjechali z Mazur. Przywieźli ciepłe skóry reniferów, psie zaprzęgi, łuki i inny niezbędny temu ludowi do przetrwania sprzęt. Co prawda i oni oraz ich psy wyglądają dość dziwnie w tej bezśnieżnej scenerii. W coś się jednak, skoro już przyjechali na wypoczynek w góry, bawić muszą. Na nudę nie narzekają, bo bawią się w Indian.
Teresa Rażniewska, szefowa stacji narciarskiej na Łysej Górze w Dziwiszowie nie traci optymizmu. Wierzy, że jeśli jeszcze nie w tym miesiącu, to na pewno w lutym i marcu jeszcze na stokach Łysej Góry poszalejemy na białym puchu. Bywały już takie zimy jak ta, gdy na śnieg długo czekano, więc i tę trzeba przetrwać. Każdy kolejny dzień bez śniegu i kilkustopniowego mrozu to kolosalne straty, bo wszystkie wyciągi stoją. Wpłynie to na tempo realizacji kolejnych planów zagospodarowania Łysej Góry. W najbliższych planach jest budowa krytej ujeżdżalni, potrzebnej po to, aby i w czasie złej pogody na Łysej Górze można było pojeździć konno.
Mikrostacja sportów zimowych już dawno przestała być mikro. Poza sześcioma wyciągami narciarskimi i zapleczem gastronomicznym oraz sanitarnym, wygodnymi parkingami, na Łysej Górze stanęła stajnia dla koni wierzchowych. Jest to też jedyne w Polsce miejsce, gdzie latem można „poszusować” po stoku na hulajnogach. Wokół góry rozwija się kolarstwo górskie.