Takiego ostatniego dnia pracy pan Eugeniusz się nie spodziewał. Stąd wzruszenie na twarzy maszynisty, który od niemal pół wieku pracował na jeleniogórskiej kolei.
- Już jako dziecko chciałem pracować na kolei. Dlaczego? Nie wiem. Nikt z rodziny nie pracował w tej branży. Miałem po prostu takie marzenie – mówi Eugeniusz Krysa, maszynista.
Zanim został maszynistą przeszedł długą drogę. W tych czasach praca za sterem lokomotywy wymagała bowiem zupełnie innego przygotowania, niż obecnie.
- Teraz wystarczy zrobić kurs nieco dłuższy, niż na prawo jazdy i każdy może zostać maszynistą. Kiedyś zaczynało się od szkoły kolejowej, następnie było się palaczem, potem pomocnikiem maszynisty i dopiero maszynistą – mówi Jerzy Karcz, naczelnik Sekcji Przewozów Pasażerskich w Jeleniej Górze.
Tak też było w przypadku pana Eugeniusza, który 1. września 1967 r. rozpoczął naukę w Zasadniczej Szkole Kolejowej w Jeleniej Górze. Po jej ukończeniu początkowo pracował jako palacz na lokomotywie parowej. W roku 1975 ukończył kurs na maszynistę trakcji spalinowej i pracował jako maszynista tej trakcji do 1989 r. W roku 1989 ukończył kurs na maszynistę trakcji elektrycznej i do dzisiaj, do godz. 9.58 pracował jako starszy maszynista pojazdu trakcyjnego.
Dzisiaj rozpoczął pracę osiem minut przed godziną drugą w nocy. Przed ostatnim kursem nie zmrużył nawet oka.
- Nie mogłem spać. To w końcu mój ostatni dzień w pracy. Z jednej strony się cieszę, z drugiej – czuję żal. Co teraz będę robił? Zajmę się działką, odpocznę. Może będę jeździł na wycieczki pociągiem… bo to bardzo lubię - żartuje. Mówią o mnie dziecko kolei i tak rzeczywiście jest. Wiem, jak jeździć w każdych warunkach, słyszę i rozumiem maszynę, którą kieruję. Teraz jest lżej, bo wszystko sterowane jest elektroniką. Dawniej było to bardziej skomplikowane – mówi pan Eugeniusz.
To, co wyróżnia pana Eugeniusza, to niezwykłe przeżycie, które jest dowodem na to, jak ciężki i niebezpieczny jest zawód maszynisty.
- W pierwszym dniu wprowadzenia stanu wojennego w 1981 roku, w Żaganiu, na naszą lokomotywę pociągu relacji relacji Jelenia Góra – Szczecin wjechał inny pociąg. Ja zdążyłem wyskoczyć. Mój kolego zginął. Uciekłem śmierci w ostatniej chwili. To zostanie w mojej pamięci z tej pracy na zawsze – mówi pan Eugeniusz.
A co zostanie w pamięci współpracowników pana Eugeniusza?
- Niespotykana życzliwość, przyjazny stosunek do ludzi i świata… ciepło i serdeczność. To jest wyjątkowy człowiek, fachowiec i zarazem serdeczny kolega. Z pewnością będziemy się spotykać na grillach i nie tylko – mówili zgodnie Roman Jarosz, Jerzy Poczapka i Ewa Dyrcz-Biegańska.