Polska: Geniusz na luzie
Aktualizacja: Sobota, 21 stycznia 2006, 11:21
Autor: Słowo Polskie Gazeta Wrocławska
Gdy już wychodzili z wielkiej sali w Szanghaju, mieli w ręku siedem baloników. Jak w karnawale. To oznaczało, że rozwiązali siedem zadań, o jedno mniej niż zwycięzcy – Chińczycy. Za piąte miejsce załapali się na srebrne medale. Wręczono bowiem cztery złote i po tyleż samo srebrnych oraz brązowych krążków. Wynik super, zważywszy, że w finale akademickich mistrzostw świata w programowaniu komputerowym wystartowało 78 drużyn z uczelni z całego globu. A wcześniej Paweł Gawrychowski, Jakub Łopuszański i Tomasz Wawrzyniak, studenci III roku z instytutu informatyki Uniwersytetu Wrocławskiego, musieli się przedrzeć przez eliminacje w Budapeszcie.
Taktyka na balonika
– Każda drużyna miała do dyspozycji jeden komputer. Do wykonania było dziesięć zadań w pięć godzin. Dostawaliśmy historyjkę po angielsku, zawierającą jakiś problem i trzeba było napisać na kompie taki program, który ów problem rozwiąże. Np. były dwa zdjęcia i trzeba było ustalić, czy jedno z nich nie jest powiększonym fragmentem drugiego. Tyle że my tych zdjęć w ogóle nie widzieliśmy, a sprawdzić miał to program przez nas napisany. Wysyłaliśmy go siecią do sędziów, a oni testowali, czy to działa, czy wynik jest dobry – stara się wyjaśnić zawiłości konkursu Kuba Łopuszański.
– Akurat to zadanie było pracochłonne, więc nikt za nie się nawet nie zabrał. Za każdy dobry program drużyna dostawała 1 punkt i balonik. Aktualna klasyfikacja została utajniona na godzinę przed końcem zawodów i wtedy tylko po balonikach można było się zorientować, kto prowadzi i z czym sobie poradził, bo każdemu zadaniu odpowiadał inny kolor balonika. To pomagało w obraniu właściwej taktyki – wtrąca Marcin Wrzeszcz, opiekun wrocławskiej ekipy.
Wąskim gardłem była klawiatura. Jedna na trzech. Liderem naszego teamu okazał się Paweł Gawrychowski, który sam zdobył cztery z siedmiu punktów, wywalczonych przez wrocławian.