Gdyby motocyklista crossowy wjechał w druty rozpięte między drzewami, mogłoby skończyć się to tragedią. Leśnicy usunęli zasadzkę, która zagrażała nie tylko kierowcom głośnych jednośladów i quadów, lecz rowerzystom i zwierzynie.
O sprawie, która miała miejsce na drodze na terenie kamiennogórskiego nadleśnictwa, donosi Polskie Radio Wrocław. Rozgłośnia podaje, że miejscowa ludność patrzy krzywym okiem na hałasujących po bezdrożach crossowców. Sołtys Sędzisławia powiedział PRWr, że – mimo tej niechęci – nikt z mieszkańców nie posunąłby się do zakładania śmiertelnych zasadzek.
– Drut bez trudu pozbawiłby głowy jadącego szybciej motocyklistę. Leśnicy przypuszczają jednak, że mogła to być pułapka wybudowana trochę dla żartu przez złodziei, którzy ograbili z wszystkich urządzeń, także z drutu, elektryczne ogrodzenie pastwiska w Marciszowie – poinformowało Polskie Radio Wrocław.