- Rajd Rzeszowski, gdzie pojawiłem się po raz pierwszy w życiu, okazał się być dla nas całkiem udany. Zdobyliśmy pierwsze miejsce w klasie, co wcale nie było łatwe. Konkurencja pogoniła nas solidnie. Szczególnie w drugim dniu rajdu mocno odczuliśmy, jak niewiele brakuje by stracić całą przewagę, a wszystko przez moją niefrasobliwą, żeby nie powiedzieć głupią, decyzję o wymianie opon na slicki. Na szczęście pogoda na ostatnim oesie nam odpuściła i asfalt pozostał suchy, dzięki czemu w pamięci Rzeszowski pozostanie jako udana impreza. Muszę przyznać też, że same odcinki zrobiły na mnie duże wrażenie, Są jednocześnie szybkie (ale bez przesady) i dość kręte, co daje ogromną frajdę z jazdy. Do tego większość trasy jest na tyle wąska, że naprawdę trzeba się czasami mocno przyłożyć do roboty. Jeśli będę miał okazję tam wrócić, na pewno to zrobię - powiedział Arkadiusz Urbanowicz.
- Cieszę się, że dotarliśmy do mety. Na ostatniej pętli przeżywaliśmy dramat. Trafiliśmy jak kulą w płot z oponami i samochód zaczął przerywać, dlatego bardzo się cieszymy, że jesteśmy na mecie. Rajd Rzeszowski to bardzo dobra impreza, przy której pracują bardzo fajni ludzie. Byłem drugi raz w Rzeszowie i wszystko, co widziałem w zeszłym roku, potwierdza się. Tegoroczna edycja pokazała mi, jak wiele pracy i nauki czeka mnie jako pilota. Chciałbym także podziękować gminie Stara Kamienica (www.starakamienica.pl) za pomoc w przygotowaniu się do tak udanego startu - wyznał Adam Jaros.
- Rajd był naprawdę bardzo trudny, takich tras jeszcze nie widziałem, dobrze że u mojego boku jest Łukasz bo już pewnie po zapoznaniu bym się wycofał. To mój trzeci rajd w Mistrzostwach Polski więc nie mam takiego doświadczenia jak inni kierowcy. Popełniliśmy trochę błędów, czasami jazda pozostawiała wiele do życzenia, ale całe szczęście utrzymaliśmy się na drodze. Pogoda trochę nas zaskoczyła. Pierwszy raz mieliśmy okazję jechać na mokrym asfalcie. Dobrze że przed rajdem odbyliśmy testy, to pomogło. Cały czas się uczę i widzę ile jeszcze przed nami. Mieliśmy sporo awarii, najpierw zepsuł się mechanizm zmiany biegów. Jeden odcinek jechaliśmy tylko na czwartym biegu. Później Łukasz wyrywał wszystko co nie potrzebne żeby dostać się i przy skrzyni wrzucić choćby trójkę, tak skończyliśmy dzień. Drugi etap to inne problemy techniczne, urwany wydech tuż za kolektorem. Pierwszy raz korzystaliśmy z naturalnego kanału żeby wyrwać rurę wydechową, która haczyła i podbijała nam tył samochodu jak tyczka. Wyciągniemy wnioski i mam nadzieje że na następnym rajdzie nie będziemy mieli tylu awarii. Chciałbym podziękować sponsorom Art Metal producent latarni ulicznych, 4freak agencja eventowa - podsumował start Dawid Dobrodziej.
- Nasza klasa liczyła dziewięciu zawodników którzy w większości jeżdżą od wielu lat. Ja pierwszy raz wystartowałem w Rzeszowie 10 lat temu więc widziałem czego mogę się spodziewać po tym rajdzie. Wspaniała atmosfera, piękne trasy, widoki, i pełno "dzwonów". Staraliśmy się na zapoznaniu zapisać i przewidzieć każdy trudniejszy element trasy. Żeby nie tracić czasu na jakimś zwiedzaniu plenerów. Pierwszego dnia awaria przesuwek drążka zmiany biegów, strata ponad czterech minut w porównaniu do naszych czasów z poprzedniej pętli. Drugi dzień rozwalony wydech tuż po wyjeździe ze strefy. Po odcinku wjechaliśmy do rowu który posłużył jak naturalny kanał i wyrwaliśmy cały wydech. A na ostatnim odcinku walcząc o drugą pozycję w klasie musieliśmy się zatrzymać żeby pomóc naszemu bezpośredniemu rywalowi, jego samochód stanął w płomieniach pożyczaliśmy gaśnicę i wszystko dobrze się skończyło. Sędziowie nadali nam czas odcinka taki jak mieliśmy na poprzednim przejeździe. Rajd zakończyliśmy na drugim miejscu w klasie i po czwartej eliminacji jesteśmy ex equo na pierwszym miejscu w Mistrzostwach Polski - ocenił Łukasz Włoch.
- Nie pilotowałem na prawdziwym rajdzie siedem lat, ale to jest jak jazda na rowerze, tego się nie zapomina. Bardzo wymagające trasy i młody kierowca, zmienna pogoda to nie ułatwiało. Realizowaliśmy nasze założenia taktyczne i udało się skończyć rajd na 3. miejscu w klasie Pucharu Polski. Zebrane doświadczenia pewnie zaprocentuje podczas następnych zawodów i będziemy starali się powalczyć o wyższe lokaty - dodał Maciej Maciejewski.
Jeleniogórscy zawodnicy chcą zadedykować swoje wyniki tragicznie zmarłemu Wojtkowi, koledze klubowemu i tym samym chcą przekazać wyrazy współczucia bliskim, łącząc się z nimi w bólu po stracie tego wspaniałego człowieka.