Przed Sądem Okręgowym w Warszawie po dwóch latach i pięciu dniach od afery korupcyjnej, rozpoczął się dziś proces Beaty Sawickiej, byłej posłanki PO z okręgu jeleniogórsko–legnickiego. Eksparlamentarzystaka oskarżona jest o przyjęcie łapówki. Mówi, że jest niewinna.
Zdaniem Sawickiej zarzuty są nieprawdziwe, bo – jak podała Polska Agencja Prasowa – agenci Centralnego Biura Antykorupcyjnego mieli ją "prowokować i inspirować" do wypowiadania opinii, które teraz są kwalifikowane jako korupcyjne zachowania.
Podkreśla też, że sto tysięcy złotych, które przyjęła od agentów, nie były łapówką, ale pożyczką na kampanię wyborczą. Jeleniogórzanka mówiła przed sądem, że nie miała pojęcia o żadnej działce na Helu, która jest tłem całej sprawy. Wyparła się też wcześniejszej znajomości z burmistrzem Helu, którego miała poznać dopiero po maju 2007 roku, kiedy rozgrywała się cała afera.
Proces Sawickiej rozpoczął się dopiero dziś, choć od skandalu minęły dwa lata i pięć dni (1. Wcześniej sądy w Gdańsku i Poznaniu odmawiały wszczęcia sprawy tłumacząc się niekompetencją. Dopiero Sąd Najwyższy wskazał warszawski sąd okręgowy jako właściwy do rozpatrzenia sprawy B. Sawickiej oraz byłego burmistrza Helu.
Jeleniogórzanka odpowiada z wolnej stopy: uniknęła tymczasowego aresztowania po wpłaceniu poręczenia majątkowego. Na zdjęciach opublikowanych przez PAP widać, że czas nie obszedł się łaskawie z byłą parlamentarzystką. Na jej twarzy widać wyraźne oznaki zmęczenia i stresu.