Pewnego dnia Johanan Cingerbaj, w którego rolę wcielił się Antoni Rot zawitał do apteki, w której regularnie kupował tabletki przeciwbólowe i prezerwatywy. Wrodzona nieśmiałość sprawiła, że nawet spotkanie w domu farmaceutki (Belę Berlo zagrała Agata Ochota-Hutyra) nie zakończyło się „konsumpcją”, ale już wtedy było jasne, że kobiecie zależy jedynie na majątku urzędnika. Przy każdej okazji pytała o 60 tysięcy funtów, które odziedziczył po matce, a na domiar złego spotykała się również z Shamuelem Sprolem (tę postać grał Michał Kula), który co prawda nie miał pieniędzy, ale za wszelką cenę chciał sprzedać 10 tysięcy „gumek” australijskiej produkcji, które zyskał w spadku po ojcu. Żadne z trojga bohaterów „smutnej komedii” Hanocha Levina nie było w stanie osiągnąć celu. Nasuwa się wniosek, że czas nie gra na naszą korzyść, a odkładanie poważnych decyzji czy chciwość mogą zakończyć się pustką i samotnością.
Spotkanie kochanków po 20 latach nie zmieniło ich poglądu na życie, Johanan nadal był sknerą, Shamuel przez tyle lat nadal nie sprzedał gumek, a co więcej – podniósł cenę i ze swoim spadkiem szukał szczęścia nawet w zaświatach. Z kolei Bela do końca była skazana na pracę w aptece. Momentami zabawne dialogi przeplatane były wyrażeniami dźwiękowymi, ale szczęśliwego zakończenia nie było, bo życie to nie bajka i bohaterowie opowieści sami zgotowali sobie taki los.
- Chwilami było zabawnie, ale spektakl bardziej skłania do refleksji nad losem człowieka. Możemy zastanowić się czy zwlekając z niektórymi decyzjami, nie tracimy czegoś ważnego – stwierdził po spektaklu pan Józef.
W sobotę (1.10, godz. 17:00) kolejne spotkanie w Teatrze Norwida. Tym razem zobaczymy spektakl teatru Polonia z Warszawy pt. „Matki i synowie” w reż. Krystyny Jandy.