Dariusza R. znają niemal wszyscy mieszkańcy nie tylko z Mysłakowic, gdzie jest obecnie zameldowany. Mówią o nim również mieszkańcy Łomnicy, gdzie ma stały adres. To bezwzględny przestępca, który do celu dochodzi po trupach. Boją się go nawet jego wspólnicy.
Choć skończył ledwo podstawówkę i nie ma stałej pracy, wiodło mu się całkiem dobrze. Skąd wziął pieniądze? Z tak zwanych prac dorywczych. W rzeczywistości to jednak nie jego zatrudniali, ale to on sam się zatrudniał tam gdzie chciał... na stanowisku m.in. „ochroniarza”. Kiedy ktoś odmówił mu miejsca pracy stawał się agresywny i niebezpieczny, posuwał się do zastraszania przyszłych pracodawców, klientów lokalu czy jego obsługi.
Tak też było w przypadku jednej z kowarskich restauracji. Kiedy nowy właściciel otworzył lokal w 2004 roku, na jego otwarciu pojawił się Dariusz R. Sprawę stawiał jasno: albo zatrudnisz mnie jako „ochroniarza”, albo będziesz miał „przejeb...ne”. Właściciel nie dał się zastraszyć. Wyprosił gościa z lokalu i zamknął za nim drzwi.
Podczas kolejnych wizyt bandyci nie przebierali w słowach. Mówili, że „rozpier....lą” lokal, podpalą go, i zniszczą auta klientów, które stały przed restauracją, a właściciela zabiją. Właściciel nie uległ. W styczniu br. do restauracji wpadł pijany Dariusz R,. z kolegą i zażądał nalania coli i podania papierosów oraz jedzenia.
Kiedy właściciel poprosił o uregulowanie rachunku, usłyszał od Dariusza R.: „Ja nigdzie i nigdy nie płacę, to ja rządzę całymi Mysłakowicami i całą okolicą. To nie ja tobie, ale ty mi będziesz płacił”. Dariusz R. rzucił też krzesłem w bar i rozbił go. 19 marca przyszedł kolejny raz i odgrażał się właścicielowi, kelnerowi i kelnerce, w którą rzucił kuflem od piwa. Powiedział jej, że ją „oszpeci” i że przyśle kolegów to ją ogolą.
Przy barze został jeden z klientów, który z właścicielem omawiał szczegóły chrzcin syna, które miały się odbyć w tym lokalu w przyszłym czasie. W jego kierunku też poleciały wulgarne słowa i groźbą pobicia i uszkodzenia samochodu. Właściciel wezwał ochronę i policję, która zatrzymała Dariusza R i Zbigniewa R. Ci jednak nie przyznali się do wymuszania haraczu czy zastraszania. Dariusz R. zeznał, że był pijany i powiedział coś, co źle zrozumiała obsługa restauracji. Zapewniał, że nie chciał nikomu nic złego zrobić. Do kelnerki napisał nawet oficjalne pismo z przeprosinami. Trudno jednak dać wiarę w szczerość tych słów, zarówno w zeznaniach, jak i w piśmie.
To nie jedyne oskarżenia, jakie Dariusz R, Zbigniew R. i inni usłyszeli na ostatniej rozprawie, która odbyła się 16 lipca. W akcie oskarżenia czytamy, że 21 grudnia 2008 roku na ulicy Górniczej w Kowarach ciężko pobili Cezarego M., który wskutek poniesionych obrażeń przez dwa miesiące nie odzyskiwał przytomności i był w śpiączce. Obecnie po półrocznej rehabilitacji w dalszym ciąg ma poważne problemu ze zdrowiem i czeka go kosztowna rehabilitacja.
Dlaczego Dariusz R. zaatakował tego chłopaka? Do dziś nie wiadomo. Pewne jest jednak, że zdarzenie widziały dwie kobiety, które próbując udzielić pomocy poszkodowanemu, również przez Dariusza R. zostały pobite. Magdalenę S. przewrócił on na ziemię i kopnął nogą w twarz. Justynę M., siostrę poszkodowanego, dwukrotnie uderzył w twarz otwartą ręką. Do tego zarzutu Dariusz R. się jednak nie przyznaje, zasłania się zanikiem pamięci wywoływanym okresowo przez wcześniejszy uraz głowy.
7 grudnia minionego roku Zbigniew R. i Krzysztof P. pobili też mieszkańca Mysłakowic, który udaremnił im kolejną kradzież byka. Do zdarzenia doszło po szarpaninie przed zabudowaniami gospodarczymi, skąd bandyci notorycznie kradli bydło należące do Stanisława Ś. Przestępcy napuścili na właściciela zwierząt bandę wyrostków w kapturach. Zbigniew R. przyznał się do pobicia Stanisława Ś.. Podczas przeszukania domu sprawcy policja znalazła też narkotyki, za posiadanie których odpowie.
Na rozprawie poszkodowany rozpoznał też wśród sprawców Dariusza R., który wyparł się , że nie brał udziału w pobiciu. Obecnie Dariusz R. i Zbigniew R. przebywają w areszcie śledczym.