– Jesteśmy niesamowicie punktualni – mówił Zbigniew Piwowarek, komador rajdu. Pojazdy zgodnie z zapowiedzią wjechały na plac Ratuszowy punktualnie o godz. 15. Wśród nich Polacy i goście: spora reprezentacja Niemiec, wielbiciele starych „gruchotów” z Czech i Ukrainiec na motocyklu Ił.
– Tego moskwicza kupiłem za 50 złotych od piekarza, który miał piekarnię na Mrocznej. 27 lat temu to było. Prosił, żeby auto zaprowadzić na złom. Nawet umowę spisaliśmy – mówi Sylwester Łobowski z Siedlęcina, który pochwalił się błyszczącym autem, marzeniem wielu Polaków z czasów realnego socjalizmu. Dziś jego moskwicz budzi podziw. Na co dzień wypieszczony stoi w garażu. Jest autem okolicznościowym. Na śluby i rajdy.
Najstarszym samochodem przyjechał Czesław Szczepanik z Wrocławia. To BMW Dixy z roku… 1930. – Raczej przyjechałem z nim na lawecie – śmieje się właściciel. Dopiero w Świeradowie Zdroju wiekowe auto ruszyło samodzielnie w trasę. Doskonale się spisuje. – Nic, tylko benzynę lać – mówi pan Czesław. Jego pojazd ma dwie marki: BMW wykupiło fabrykę Dixi w Eisenach, w którym w czasach NRD produkowano wartburgi.
Te zresztą też można było na rynku podziwiać. I to starsze typy: limuzyny. Była także potężna i błyszcząca wołga. Nie czarna, jaką jeździli „legendarni” porywacze dzieci w latach siermiężnego socjalizmu. Wypielęgnowane i pachnące auto budziło podziw oglądających.
Jan Kościk z Goliszowa przyjechał 42-letnią syrenką. – To auto dla mnie jest bezcenne – mówił zza kierownicy. W kabinie unosił się charakterystyczny zapach mieszkanki paliwowej do dwusuwa jedynego automobilu z lat PRL całkowicie rodzimej produkcji.
Do tego wiele marek, które mali chłopcy kojarzą raczej tylko z modeli na resorach. Niektórych nie rozpoznają wcale, choć są biegli w wyrobach współczesnej motoryzacji. Z zainteresowaniem oglądano ople, stare skody, warszawę, citroena ambulans z lat 60. XX wieku, porsche, amerykańskiego krążownika szos i starego peugeota z lat 40. minionego stulecia.
– Początkującym kolekcjonerom, którzy złapią bakcyla, szczególnie polecam polskie maszyny: syrenki, warszawy i… fiaty – radzi Zbigniew Piwowarczyk. Bo i te fiaty 125 to już pojazdy kultowe. Zwłaszcza te z przełomu lat 60. i 70. XX wieku, kiedy były produkowane jeszcze na włoskich częściach i dostępne tylko za dewizy lub talony zdobyte dzięki różnym układom.
Po pokonaniu slalomu z piłeczką tenisową na paterze ustawionej na masce wozu, uczestnicy rajdu grając swoimi silnikami udali się do Świeradowa na dalszą część imprezy. Wcześniej byli w Siedlęcinie przy rycerskiej wieży mieszkalnej.