– Powiedzieli mi, że sytuacja tutaj jest dla nich taka niekorzystna, z różnych względów, nie tylko ze względu na drogi, lecz także działalność tych stowarzyszeń (mowa, między innymi, o Stowarzyszeniu Miłośników Karpnik), że nie widzą tutaj dla siebie miejsca – mówi starosta Jacek Włodyga o odwiedzinach szefostwa POL-SKAL-u w starostwie. – Pracownikom złożyli wypowiedzenia. Powiedzieli też, że gdyby się znalazł ktoś, kto w mniejszej skali chciałby eksploatować to złoże, to oni bardzo chętnie je wydzierżawią lub sprzedadzą – dodaje szef powiatu.
Eksploracja złóż skalenia była w ciągu ostatnich lat powodem wielu lokalnych konfliktów. – Nie byłem przeciwny samej eksploatacji, bo jeśli jest mądrze robiona i w sposób nieuciążliwy, to zawsze można później zrekultywować teren. Ale tutaj – poza sprawy samego kruszywa – weszły tematy infrastruktury, które właściciel kopalni musi wziąć pod uwagę, bo trzeba urobek wywozić. Tu nastąpiło spięcie, ponieważ ja uznałem, że wypuszczenie tych wielu samochodów czterdziestotonowych w kierunku Łomnicy, Wojanowa (zakładało się, że będzie to w granicach sześciu samochodów na godzinę przez dwie zmiany), nie będzie dobrym posunięciem, zwłaszcza w granicach Rudawskiego Parku Krajobrazowego – tłumaczy Jacek Włodyga.
– Nie można było tego skoordynować tak, abyśmy z czystym sumieniem mogli dopuścić ten ruch. Ale rozumiem, że firmę interesował wywóz optymalny. Z drugiej strony polityka przedsiębiorcy, który nie ma transportu, może sprawiać określone dla niego problemy – dodaje.
– Stwierdzili, że węzeł przeładunkowy w Janowicach jest za drogi dla nich i że jedyna właściwie droga, która może być efektywna, to wąska szosa na Wojanów, gdzie trzeba by dopuścić ciężkie auta – mówi samorządowiec. Jacek Włodyga nie wyklucza, że POL-SKAL będzie chciał odszkodowań. – Może od Skarbu Państwa? – gdyba. – Rozstaliśmy się na razie – o ile można to tak nazwać – w zgodzie – kwituje Włodyga. Szef powiatu wtrąca, że POL-SKAL ma problemy z koncesją, którą co prawda otrzymał na 40 lat, ale oprotestowano ją i minister zwrócił do ponownego rozpatrzenia.
– Z kopalnią walczymy od ośmiu lat. Jej zamknięcie to jedyna rozsądna decyzja, bo tego typu inwestycji nie powinno prowadzić się niemalże w centrum Rudawskiego Parku Krajobrazowego. Faktycznie w przedsiębiorstwie pracują ludzie, ale z powodu jego działalności w okolicy nie powstają nowe miejsca pracy. Potencjalni inwestorzy wycofują się, bo obawiają się konfliktu – mówi Augustyn Wilczyński, wiceprezes Towarzystwa Przyjaciół Karpnik – Zdecydowanie więcej osób znajduje zatrudnienie w okolicznych pałacach – dodaje.
Członkowie TPK podkreślają, że w Karpnikach, ze względu na kameralny charakter miejscowości, powinna rozwijać się głównie turystyka. Według nich jest
to jedyna szansa na racjonalny rozwój wsi. Choć nie ukrywają pewnej satysfakcji z takiego obrotu sprawy, w ich wypowiedziach nie brakuje obaw, że to jeszcze nie koniec całej historii.
Pytania bez odpowiedzi
W sprawie rezygnacji z wydobycia surowca z kopalń w Rudawach próbowaliśmy kilkakrotnie skontaktować się z mecenasem Marcinem Imiołkiem, pełnomocnikiem prawnym firmy POL-SKAL sp. z o.o. w Krakowie. Niestety, nie udzielono nam żadnych odpowiedzi. Sekretarka prawnika przekazała nam informację, że nie będzie on odpowiadał nawet na pytania zawarte w mailu.