W trakcie dyskusji kontrowersje wywołała kwestia głosowania zainteresowanych. W sprawie odwołania, Konrad Sikora postanowił nie oddawać głosu, zaś gdy został odwołany to kandydujący na tę funkcję Leszek Wrotniewski postanowił zagłosować. - Zachowałem się zgodnie z zapisami statutu miasta – dla mnie są jednoznaczne i zachowałem się przyzwoicie nie pobierając karty do głosowania – podkreśla Konrad Sikora, który nie chciał komentować zachowania radnego Wrotniewskiego.
- Po raz pierwszy doszło do sytuacji, że kandydat głosuje na siebie – zaznacza Roman Słomski, radca prawny Urzędu Miasta Jeleniej Góry, który przyznaje, że w obecnych czasach są różne wykładnie prawa i teraz czas na decyzję wojewody lub ewentualnie drogę sądową. Ostatnie wyroki Naczelnego Sądu Administracyjnego potwierdzają, że w tym przypadku mógł zaistnieć interes prawny, bowiem za funkcję przewodniczącego zainteresowanemu przysługuje dodatek finansowy.
W odpowiedzi zwolennicy nowej większości w Radzie podkreślali, że jest też wyrok NSA z 2005 roku, który dopuszcza możliwość głosowania we własnej sprawie. Leszek Wrotniewski zaznaczył, że to głosowanie nie różni się niczym od wyboru przewodniczącego danej komisji stałej Rady Miejskiej i tam kontrowersji nie ma. Rzeczywiście, w trakcie tej samej sesji odbyło się głosowanie nad kandydaturami na przewodniczącego Komisji Rozwoju - tam kandydowali Dawid Jezierski (PiS) i Danuta Wójcik (dotychczasowa wiceprzewodnicząca, klub prezydenta Razem Zmieniamy Jelenią Górę). Zarówno Jezierski, jak i Wójcik głosowali "za" swoimi kandydaturami, ale nikt nie protestował. Ostatecznie większość głosów uzyskał przedstawiciel Prawa i Sprawiedliwości.
W trakcie gorącej dyskusji, ze strony obozu prezydenta padła sugestia, że Leszek Wrotniewski mieszka w Dziwiszowie, a nie w Jeleniej Górze i to zgodnie z obowiązującymi przepisami, dyskwalifikuje go z możliwości pełnienia mandatu w tzw. stolicy Karkonoszy. - Dwa razy nadzór prawny wojewody to badał i moja sytuacja się nie zmieniła – tłumaczy nowy (stary) przewodniczący, który podkreśla, że ma czyste sumienie w tej sprawie.
- Pan przewodniczący wykonał wiele dobrych (nowych) ruchów, ale głównym powodem było to, że funkcja przewodniczącego jest typowo usługowa w stosunku do Rady, nie jest jej szefem, a radni jego podwładnymi. Jak widać, 12 osób w Radzie uważało, że będzie lepszy kandydat – tłumaczy L. Wrotniewski.
- Serdecznie dziękuję wszystkim, z którymi przez te pół roku mogłem intensywnie pracować - w tym okresie udało się kilka ciekawych spraw poprowadzić – powiedział Konrad Sikora, który nie chciał zgadywać, jakie mogły być przyczyny jego odwołania, ale ma wrażenie, że wracamy do tego co było.