Fundacja Szklane Pułapki przeprowadzi akcję już po raz czwarty. W czasie pierwszej edycji w 2020 roku wzięło w niej udział około 300 wolontariuszy z całego kraju, którzy w noworoczny poranek znaleźli 80 ptasich ofiar fajerwerkowych wystrzałów. Do akcji przyłącza się m.in. Ogólnopolskie Towarzystwo Ochrony Ptaków i inne organizacje ekologiczne.
Okazuje się bowiem, że odpalanie petard i fajerwerków w noc sylwestrową (choć nie tylko wtedy) to koszmar dla bardzo wielu zwierząt. Domowych i dzikich. Warto znać konsekwencje takiej rozrywki.
Petardy prawie jak odrzutowce
Większość zwierząt słyszy dźwięki znacznie cichsze i o znacznie szerszym zakresie częstotliwości niż te słyszane przez człowieka, dlatego wybuchy petard są dla nich koszmarem. Fajerwerki mogą emitować dźwięki o natężeniu do 190 decybeli, petardy - do około 140 decybeli (dźwięki głośniejsze niż 120 decybeli powodują u człowieka ból ucha, a te powyżej 130 decybeli mogą trwale uszkodzić słuch). Fajerwerki i petardy wytwarzają więc podobny lub wyższy poziom hałasu niż startujące odrzutowce słyszane z odległości 30 metrów.
Drobny fajerwerk to dla kota wybuch bomby
Pies słyszy odgłosy wystrzałów tak 3-4 razy głośniej niż człowiek, kot odczuwa je z mocą eksplozji bomb. Na nagły, silny dźwięk zwierzęta reagują paniczną ucieczką, próbując ukryć się przed nieznośnym bodźcem. Najgorszy jest długotrwały lub często pojawiający się hałas, który wywołuje u zwierząt niezwykle silny stres. Kiedy towarzyszy temu seria świetlnych eksplozji, strach się potęguje. Zwierzę próbuje się wyrwać z ogłuszającego huku, miota się między wybuchami i rozbłyskami, których nie rozumie i do znoszenia których nie przystosowała go ewolucja.
Psy zrywają się z uwięzi
Psy zrywają się z uwięzi i potem błąkają się w obłędzie (według szacunków silny strach przed wystrzałami odczuwa ok. 45 proc. psów). Kto 1 stycznia jechał kiedyś przez Polskę, ten widział, jak ja, mnóstwo psów błąkających się po drogach lub zabitych przez samochody i leżących na poboczach. Koty uciekają, szukając cichego miejsca i wiele z nich nigdy nie wraca do domów: giną na zawsze, giną na drogach.
Padło 5000 ptaków
A przecież jest jeszcze mnóstwo innych zwierząt wokół nas. Są dzikie ptaki, które słysząc przerażający dźwięk w środku nocy, zrywają się w panice do lotu. Dla wielu z nich hałas okazuje się zabójczy i po sylwestrowej nocy można zobaczyć na ziemi ich sztywne ciałka. Żadnych widocznych obrażeń - zabił je stres, trauma, zawał serca (np. po pokazie fajerwerków w USA w 2010 roku padło ponad 5000 ptaków). Są nietoperze, które - gwałtownie wybudzone z zimowej hibernacji - nie przeżyją szalonego lotu w zimowy chłód.
Miotają się w potrzasku
A sarny, dziki, zające czy jelenie w lasach? "Przecież las jest daleko" - pomyśli wielu. Daleko dla człowieka, ale nie za daleko dla zwierząt o słuchu wielokrotnie czulszym. A lasy miejskie, parki, ogrody zoologiczne? Mieszkające tam zwierzęta nie mają dokąd uciec, miotają się w potrzasku, wiele z nich wpada pod samochody na pobliskich drogach. Koszmar przeżywają też zamknięte w boksach i klatkach zwierzęta gospodarskie (badania pokazują, że wystrzałów petard boi się 79 proc. koni).