Kotlina Jeleniogórska: Kosztowny kurs
Aktualizacja: Piątek, 13 stycznia 2006, 20:01
Autor: Słowo Polskie Gazeta Wrocławska
Maria Solecka z wnuczką szwagierki, 15-letnią Patrycją, wybrały się na Śnieżkę. To była pierwsza wyprawa dziewczyny w góry. Wróciły do Karpacza dość późno. Uciekł im ostatni autobus do Jeleniej Góry, skąd musiałyby jeszcze złapać pociąg do Janowic Wielkich. Nie miały innego wyjścia, jak wziąć taksówkę. Poszły na postój pod Morskim Okiem.
Za kurs do Janowic Wielkich taksówkarz zaproponował 150 złotych. Nie chciał zejść z ceną – opowiada turystka. Zgodziła się, bo Patrycja rano musiała iść do szkoły. Nocleg w Karpaczu nie wchodził w grę. Zapłaciła następnego dnia (kierowca dostał w zastaw jej dokumenty). – Gdy nas wiózł, nie włączył taksometru. Poszłam do Urzędu Kontroli Skarbowej i poinformowałam o tym – mówi Maria Solecka.
Skarga, jeśli formalnie wpłynęła, będzie przedmiotem postępowania wyjaśniającego – powiedziano nam w Urzędzie Kontroli Skarbowej.
– Choć, jeśli ta pani uważa, że została naciągnięta, sugerowałbym jej udanie się na policję– mówi Janusz Kozłowski z UKS.
Adam Kalupa, taksówkarz z Karpacza, który wiózł Marię Solecką, nie ma sobie nic do zarzucenia. Jest zaskoczony skargą. – Obowiązywała taryfa nocna. Najpierw powiedziałem jej, że przejazd do Janowic Wielkich będzie kosztował 200 zł. Zgodziłem się ją jednak zawieźć za 150 zł. Tak się umówiliśmy. Paragonu nie dałem, bo go nie chciała – tłumaczy taksówkarz.
W Karpaczu nie ma żadnej korporacji radio – taxi. Przejazdy zdaniem turystów są drogie. Sposób wzywania taksówki w mieście jest podobny jak 15 lat temu. Trzeba zadzwonić na jeden z trzech postojów i zamówić kurs. Za dojazd płaci pasażer. Wsiadając do taksówki, ma już często ponad 10 złotych na liczniku.