Bardzo źle weszły w mecz jeleniogórzanki, które po trzech minutach przegrywały 0:8. W dalszej części gry gospodynie zmniejszały straty (7:10, 14:17), ale w drugiej odsłonie ponownie przespały kilka minut dając rywalkom odjechać na 16:26, a chwilę później 18:30. Do przerwy MKS MOS przegrywał 29:37 nasłuchując wieści z Sosnowca, gdzie JAS-FBG podejmował akademiczki z Rzeszowa.
Po zmianie stron przyjezdne utrzymywały 10-punktową przewagę przed pięć minut (36:46). W kolejnych fragmentach podopieczne Jerzego Gadzimskiego zbliżały się, w 26. minucie było już tylko 40:46, a po pół godzinie gry 44:52. W równolegle rozgrywanym spotkaniu w Sosnowcu JAS-FBG i AZS zmieniały się na prowadzeniu, w końcówce rzeszowianki prowadziły 51:46, ale by wyłonić zwycięzcę potrzebna była dogrywka. Z kolei w Jeleniej Górze Karkonoszki mozolnie odrabiały straty, by w 36. minucie po raz pierwszy objąć prowadzenie 58:57, a chwilę później 60:59. Emocje w hali SP 10 sięgały zenitu, z Sosnowca nadeszła informacja, że zwyciężyły rzeszowianki, więc zwycięstwo Karkonoszy było tym bardziej pożądane, by odskoczyć od rywalek w tabeli. Ku rozczarowaniu miejscowych kibiców MKS MOS poprzez własne straty (złe podania i błąd kozłowania) stracił szansę na wygraną, a mecz zakończył się wynikiem 63:65. Z pewnością zespoły Lidera Swarzędz, jak i AZS-u Rzeszów zasłużyły na oklaski za postawę fair play, które mimo pewnego utrzymania na zapleczu ekstraklasy nie odpuszczają walczącym o byt rywalkom.
MKS MOS Karkonosze Jelenia Góra - Lider Swarzędz 63:65 (14:17, 15:20, 15:15, 19:13)
MKS: Kret (21), Myślak (14), Szczęśniak (9), Kosalewicz (7), Smajda-Młodnicka (4), Arodź (4), Krawczyszyn-Samiec (4).
Lider: Pietraszek (19), Grześczyk (14), Szarzyńska (12), Iwanowicz (8), Lewińska (7), Dedio (2), Adamowicz (2), Czachor (1), Rutkowska.