– Ni stąd, ni zowąd Misia zaczęła bardzo głośno miauczeć, a potem słaniać się na łapkach. Na początku, gdy wzięłam ją na ręce nic nie zauważyłam. Po chwili zdałam sobie jednak sprawę, że mam całe ręce we krwi. Skąd lała się ta krew? Tego nie wiedziałam – mówiła nam wczoraj pani Małgorzata.
Z rannym pupilem właścicielka zwierzęcia udała się do zaprzyjaźnionego weterynarza, który stwierdził, że Misia ma dziurę po śrucie pod prawą łapką. Mimo zabiegu operacyjnego, kotki nie udało się uratować ze względu na liczne obrażenia wewnętrzne. O zdarzeniu Małgorzata Turowska-Regent powiadomiła cieplicką policję i liczy na to, że ta nie zlekceważy zgłoszenia i zrobi wszystko aby ukarać sprawcę.
– Jestem naprawdę zszokowana tym co się stało. Mieszkańcy ulicy Wodnej kochają zwierzęta i mają różne pupile. Rozmawiałam ze znajomym myśliwym i wiem, że ktoś strzelił do Misi z odległości około 20 metrów. Kto? Nie mam pojęcia, ale jak tak można! Ten, kto jest w stanie skrzywdzić zwierzę, potrafi zrobić dużo gorsze rzeczy – mówi z rozżaleniem pani Małgorzata.