Pierwsza to "Sekrety Jeleniej Góry", doskonale zilustrowany i udokumentowany przewodnik po historycznym centrum Jeleniej Góry. Druga: Jeleniogórzanie i kolorowe chwile to dokonany przez autora subiektywny wybór jeleniogórzan ciekawych, znanych i pamiętanych.
O obydwu książkach autor opowiadał zebranym słuchaczom ze swadą i poczuciem humoru. Szczególnie opowieści o jeleniogórzanach skrzyły się anegdotami z ich życia.
- Słynny kontroler biletów, Antoni Mazurkiewicz miał najlepszy sposób na gapowiczów – opowiadał Cezary – kazał delikwentowi całować stojącą obok dziewczynę i zapłacić za bilet. Wszyscy korzystali skwapliwie z tej możliwości. Aż raz trafił na chłopaka, który mówi, nie pocałuję. – To powiadomię rodziców i zapłacisz karę – powiedział pan Antoni – niech pan powiadomi a ja zapłacę. Dlaczego nie pocałujesz? dociekał kontroler. Bo to moja siostra, usłyszał w końcu.
Jest w książce człowiek legenda, ksiądz kapelan Wilhelm Kubsz, który zdaniem autora, mógłby teraz mieć kłopoty ze strony historyków inkwizytorów. – Bo jak można było, jak się to przydarzyło księdzu Kupszowi, ramię w ramię współpracować z Wandą Wasilewską, zażartą komunistką, odbierać nominację od Stalina i przyjmować błogosławieństwo od kapelana Amerykanina, pracownika ambasady USA w Moskwie? Ale za taką cenę, mógł nieść posługę duchową żołnierzom I Armii Ludowego Wojska Polskiego – mówił C. Wiklik.
Autor robił nieustannie piętrowe dygresje, nawiązania, zwykle kończone kolejną anegdotą. Wiele z nich jest na stronach książki.
Druga książka, to pełna szczegółów i mało znanych faktów opowieść o naszym mieście. O drugim ratuszu który w 1739 zwalił się pod wpływem wichury, co na pewno nie wystawiało dobrego świadectwa jego budowniczym. Znajdziemy w niej historie krzyży pokutnych, które ledwo można dostrzec dzisiaj na przykład na ulicy Bankowej. O rozwoju ulicy 1 Maja, która jest dawnym przedmieściem Wojanowskim, na końcu którego, w oddaleniu od miasta, postawiono kościół habsburskiej łaski dla protestantów, czyli dzisiejszy kościół garnizonowy.
Słuchacze wyszli ze spotkania z niedosytem, natomiast kolejna grupa słuchaczy dotarła do pałacu o 17, gdyż w informatorze jeleniogórskim, wydawanym przez urząd miasta pomylono dwie imprezy, które odbywały się jednego dnia w pałacu. O 17 zapowiedziano spotkanie z Cezarym Wiklikiem, natomiast na 15 zaanonsowano koncert Jacka Szreniawy. W konsekwencji, Czarek spóźnił się na prelekcję, jak mówił, drugi raz w życiu, natomiast Jacek Szreniawa zaśpiewał z kilkudziesięciominutowym opóźnieniem. Rozczarowani, przynajmniej zanim rozbrzmiały pierwsze takty muzyki, byli ci, którzy chcieli posłuchać Cezarego Wiklika i zobaczyli wychodzących z zakończonego właśnie spotkania.