- Moim zdaniem rzeź, którą zastałem w zatoce po prawej stronie przy cyplu jest dziełem kłusowników, którzy zapewne spłoszeni porzucili swój łup – pisze w mailu do naszej redakcji Czytelnik. - Zgłaszałem sprawę do Polskiego Związku Wędkarskiego i Straży Rybackiej, lecz odnoszę wrażenie, że oni nic z tym nie robią, a kłusownicy szaleją na zbiorniku.
Zapytany przez nas o komentarz w tej sprawie komendant posterunku Państwowej Straży Rybackiej w Jeleniej Górze Mariusz Jasiński twierdzi, że rozmawiał osobiście z autorem zdjęć i nie rozumie kierowanych pod adresem reprezentowanej przez siebie instytucji zarzutów. Jak mówi - bezpośrednio po sygnale kilka razy rejon wskazany przez naszego Czytelnika był patrolowany przez strażników rybackich i nie natknęli się oni na inne ślady ewentualnej działalności kłusowników.
Jak mówi M. Jasiński, rocznie na terenie 12 powiatów (od Zgorzelca do Ząbkowic Śląskich), który chroni kierowany przez niego sześcioosobowy posterunek PSR, ujawnianych jest około 20 przypadków kłusownictwa wodnego. Za każdym razem nielegalne sieci i inne pułapki są zabezpieczane, a sprawa zgłaszana policji.
- Według mnie, sytuacja przedstawiona na zdjęciach nie dotyczy osób, które zajmują się kłusownictwem za pomocą sieci – mówi M. Jasiński. - Wykonując swój proceder nie mają one czasu na czyszczenie ryb na miejscu. Z reguły, obawiając się, że ktoś postronny mógłby zauważyć ich działalność, szybko wyciągają swoje nielegalne narzędzia połowu i dopiero po dotarciu do domu lub innych zabudowań patroszą złowione sztuki. Moim zdaniem, w tym przypadku mamy raczej do czynienia z roztargnionymi wędkarzami, którzy przez pomyłkę zamiast wyrzucić do zbiornika pozostałości po czyszczeniu, usunęli też wypatroszone ryby. |