O zastrzeleniu kota powiadomił nas wczoraj właściciel zwierzęcia. – Ktoś bestialsko zamordował naszego kota – powiedział nam telefonicznie pan Tadeusz (imię zostało zmienione na prośbę rozmówcy).
Kiedy właściciele zwierzęcia przyjechali do redakcji i pokazali dokumenty, jakie wystawił weterynarz okazało się, że sprawa jest naprawdę poważna. – Byłem poza domem, o sprawie zostałem powiadomiony telefonicznie. W domu była moja małżonka, która w tym czasie zeszła do piwnicy. Około godziny 11.15 usłyszała huk wystrzału. Wystraszyła się, wyszła koło domu i koło płotu zobaczyła leżącego naszego kota, który charczał.
Był cały zakrwawiony, praktycznie w agonii. Żona powiadomiła weterynarza, który wziął kota do przychodni weterynaryjnej. Prosił, żeby zadzwonić za godzinę. Po godzinie okazało się, kot zastał uśpiony, bo nie miał żadnych szans na przeżycie. Po jakimś czasie poszliśmy do weterynarza, by wydał nam zaświadczenie o przyczynie zejścia kota – mówi pan Tadeusz.
Z wydanym zaświadczeniu czytamy: „Stwierdziłem ranę postrzałową. Otwór wlotowy (kość czołowa), pocisk przebił kość czołową, przedostał się przez mózgowie, szyję, klatkę piersiową, po drodze łamiąc kość ramienną prawą i wydostał się na zewnątrz z prawej strony klatki piersiowej. Kot został poddany zabiegowi eutanazji”.
– Weterynarz powiedział nam, że otwór wlotowy miał około 4 mm, a rana na pewno nie powstała od śrutu bo śrut albo się odbija, ale umiejscawia pod skórą – mówi pan Tadeusz. Tę informację weterynarz badający kota potwierdził również nam telefonicznie.
– Obrażenia i siła postrzału wskazują na to, że strzał był oddany z ostrej amunicji. Wykluczam, by złamania kości i doznane obrażenia mogły powstać od śrutu, nie mogły być zadane wiatrówką – powiedział nam Mariusz Godoń, lekarz weterynarii z Przychodni Weterynaryjnej „Jelwet” w Jeleniej Górze.
Sprawa została w miniony czwartek zgłoszona na policji. Wczoraj właściciele zwierzęcia udali się również do prokuratury. Mają bowiem swoje podejrzenia co do sprawcy zabicia kota. Jak mówią, teraz boją się o swoje zdrowie i życie. Liczą na to, że policja zajmie się sprawą i ustali winnego.
- Uważamy, że ktoś, kto strzela z ostrej amunicji do kota, nie jest zrównoważony psychicznie. Kiedy wchodzimy teraz po schodach do swojego domu, boimy się o własne życie, nie wiemy, czy ktoś do nas nie mierzy. Oczekujemy, że policja i prokuratura podejdzie do tej sprawy poważnie, zanim dojedzie do tragedii – mówi pan Tadeusz.