Roznoszą i rozdają ulotki – to jedna z popularniejszych form zarobku. I choć fortuny na tym zrobić się nie da, wielu młodych ludzi wykonuje tę niezbyt atrakcyjną pracę. Płaci im się najczęściej ryczałtem lub od ilości rozprowadzonych broszurek.
Najlepsi wyciągają około 300 złotych miesięcznie, choć mało kto przez miesiąc wytrzymuje.
Dziewczęta pracują przy promocjach w dużych sklepach. – Najważniejsze, że jest to legalne. Mam podpisaną umowę. Za kilka godzin dziennie zarobię przez miesiąc około 600 złotych – powiedziała nam Agnieszka, licealistka, która jest już pełnoletnia. Jednym z warunków, które musiała spełnić, było wyrobienie sobie książeczki zdrowia, ponieważ pracuje przy promocji produktów żywnościowych.
Osobom po „osiemnastce” łatwiej znaleźć legalne zajęcie. Nieletnich pracodawcy najczęściej odrzucają. Nie chcą mieć problemów z Państwową Inspekcją Pracy.
Młodsi robią na czarno: myją szyby w samochodach, często też pomagają na placach budów. – Rodzice powinni wiedzieć, jak ich dzieci spędzają wakacje. Praca na budowie to duże ryzyko wypadku. Często pracodawcy nie ubezpieczają małoletnich pracowników – mówią inspektorzy PIP. Bardziej solidni są rzemieślnicy, którzy dbają o formalności dla stażystów pracujących podczas wakacji.
Oczywiście nie brakuje takich, którzy nie robią nic, bo to przecież wakacje i należny czas odpoczynku po szkolnych stresach i wysiłkach.
– Jeśli praca w wakacje nie jest koniecznością, należy unikać takiej formy spędzania wolnego czasu. Zwłaszcza dotyczy to uczniów podstawówek i gimnazjów. Starsi podchodzą do tego bardziej ambicjonalnie. Często zupełnie irracjonalnie chcą pracować i zarabiać. Choć nie muszą – wyjaśnia Agnieszka Krawczyk, psycholog i pedagog.
Jej zdaniem przepracowanym uczniom będzie trudniej rozpocząć rok szkolny. – Nauka i szkoła to wbrew pozorom spory wysiłek dla umysłu, dlatego nie należy przesadzać z wakacyjnym pracoholizmem – dodała A. Krawczyk.