Elżbieta Szczytna jest matką trójki dzieci w wieku ośmiu i trzech lat oraz 15 miesięcy. Od września zapisała się na studia zaoczne. Miała nadzieję, że uda jej się uzyskać stypendium socjalne, ale wymogiem przyznania pieniędzy było zarejestrowanie się w urzędzie pracy i uzyskanie statusu osoby bezrobotnej.
– Chciałam, by państwo mi troszkę pomogło w mojej edukacji, bo za szkołę płacę około 500 zł miesięcznie – mówi załamana. – Miałam szansę na stypendium, które miesięcznie wynosi 200 zł. Po prostu potrzebuję tych pieniędzy. Przy trójce dzieci ciężko mi bowiem to wszystko pogodzić. Zarejestrowałam się, ale miesiąc później otrzymałam wezwanie do stawienia się do pracy, którą mi znaleziono w Wojcieszycach, 30 kilometrów od miejsca mojego zamieszkania. Nikogo nie interesowało to, czy mam z kim zostawić dzieci.
Kiedy pani Ela zgłosiła do pracy, właściciel firmy był oburzony, że przysyłają mu pracownika z tak daleka. Nie mógł też uwierzyć, że każą pracować kobiecie, która ma tak małe dzieci. – Wystawił mi zaświadczenie, że nie spełniam wymogów – mówi pani Elżbieta. – W tym miesiącu przyszedł do mnie jednak kolejny faks z wezwaniem do wstawienia się do innej pracy. Pojechałam z trzydziestoma innymi osobami, wśród których było około 15 matek z małymi dziećmi.
Wiele z nich samotnie wychowuje dzieci i zarejestrowało się tylko po to, by mieć ubezpieczenie zdrowotne dla potomstwa, darmowe szczepionki i opiekę medyczną. – A pani z urzędu, mówi, że jesteśmy zarejestrowane po to by podjąć pracę, a nasza sytuacja prywatna ich nie interesuje. Radzi, by sobie wynająć opiekunkę do dziecka a pokarm z piersi odciągać przed pracą. Nikt nie bierze pod uwagę, że nawet pracodawca nie chce takiej osoby, mimo usilnych starań urzędników – mówi nasza rozmówczyni.
Problem jednak w tym, że panią Elżbietę, jak wiele innych matek, na taką opiekunkę po prostu nie stać. Podobnie jak na leczenie swojego dziecka prywatnie. Takie argumenty w żaden sposób do pań pracujących w urzędzie pracy w Jeleniej Górze nie trafiło i sprawa pani Elżbiety miała swój dalszy ciąg.
– Następnie, jak wszystkim matkom proponowali mi szkolenie motywacyjne i fryzjerskie – skarży się jeleniogórzanka. – Napisałam im, że nie mogę podjąć szkolenia, bo nie mam pieniędzy na wynajęcie opieki do dziecka, a poza tym taki kurs nie przyniesie żadnych efektów, bo nie mam do tego predyspozycji. Panie odpowiedziały mi ironicznie, żebym napisała do prezydenta Polski o sytuacji matek w urzędzie pracy.
Po tym wszystkim panią Elę poinformowano, że została wyrejestrowana, bo nie chciała podjąć szkolenia, a decyzję tłumaczono ustawą. Na podanie nie otrzymała żadnej odpowiedzi. – Przecież ta praca urzędu jest bezsensowna. Jest to udawanie, że coś się robi i utrudnianie ludziom życia, mimo że kobiety z dziećmi i tak mają sporo problemu. Po co oni to robią? Nie wiem. Wiem jednak, że nie jesteśmy chronione prawnie i robią z nami co chcą, poniżają i upokarzają nas. A wystarczyłoby dosłownie odrobinę wyrozumiałości, zrozumienia i ludzkiego podejścia – mówi rozżalona kobieta.
Z podobnym traktowaniem spotkała się również mama Patryka, Agnieszka Koracz. W marcu tego roku pani Agnieszce skończyło się zwolnienie lekarskie. W związku z tym, że wychowuje ona dziecko sama i nie ma możliwości podjęcia pracy, Patryk nie był ubezpieczony.
– Chciałam, żeby ubezpieczyli moje dziecko na mnie – mówi pani Agnieszka. Nie stać mnie na leczenie prywatne, a w razie jakiegoś nieszczęścia nie mogłam ryzykować życia mojego synka. – Powiedziano mi jednak, że nie mogą ubezpieczyć mojego dziecka, bo ja jestem ubezpieczona na moją mamę jako studentka. Więc Partyka może również ubezpieczyć na siebie moja mama. To jednak okazało się nieprawdą, bo prawnie nie ma takiej możliwości – dodaje.
Kobieta pojechała do urzędu i powiedziała, że wprowadzono ją w błąd. – Pani nie była zbyt miła i stwierdziła, że jak w ogóle chcę być zarejestrowana w urzędzie pracy, to dadzą mi jakąś pracę, a dziecka i tak nie ubezpieczą. Więc się wyrejestrowałam – tłumaczy.
Obecnie Patryk wciąż nie jest ubezpieczony i w razie jakiejkolwiek jego choroby, matka pani Agnieszki będzie musiała za jego leczenie zapłacić z własnych pieniędzy. Nikt nie zastanawia się jednak nad tym, co się stanie w sytuacji, kiedy nie będzie ją na to stać.
Tymczasem pracownicy urzędu pracy uważają, że działają zgodnie z prawem, ponieważ kobiety w ciąży nie mają szczególnych przywilejów, są traktowane na równi z pozostałymi bezrobotnymi. Zapewniają też, że robią wszystko, żeby pomóc mamom.
– To zdrowe osoby, które najczęściej nie szukają pracy ze względu na błogosławiony stan. Przychodzą więc do urzędu pracy, żeby nie stracić ubezpieczenia zdrowotnego. Pracownicy biorą to pod uwagę i najczęściej nie proponują im pracy, chyba, że petentka się tego domaga. Ważne w tej sytuacji jest dostarczenie do przysłowiowego pośredniaka zaświadczenia lekarskiego o obecnym stanie zdrowia. Takie podejście do sprawy ma związek z tym, że pracodawcy niechętnie przyjmują kobiety w ciąży – przyznają.
Sytuacja ta się zmienia po urodzeniu dziecka. Przez trzy miesiące kobiety przebywają na urlopie macierzyńskim i w zasadzie w ogóle nie muszą przychodzić do UP. Jest to koniecznie jedynie w przypadku, gdy dziecko jest chore i żeby pójść do lekarza potrzebne jest zaświadczenie o aktualnym ubezpieczeniu zdrowotnym. Wtedy często odzywa się prawdziwa natura człowieka. Wielu klientów pośredniaka nie wzrusza się nawet na widok matki z trzymiesięcznym dzieckiem i nie myśli nawet o przepuszczeniu jej przed siebie w kolejce.
– Kobiety w ciąży traktujemy na równi z pozostałymi osobami bezrobotnymi. Zdarzają się także sytuacje, zwłaszcza w okresie zimowym, że pracownicy nie wiedzą, że ich petentka jest w stanie błogosławionym. Nieco inaczej sytuacja wygląda z matkami, które przychodzą do nas z dziećmi, bo nie mają ich z kim zostawić. Wtedy sami staramy się o to, żeby weszły do danego pokoju bez długiego oczekiwania w kolejce, bo na zachowanie pozostałych bezrobotnych nie mamy wpływu – powiedziała Urszula Filipczuk, dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Jeleniej Górze.
Równość w urzędzie
Po urlopie macierzyńskim kobiety są traktowane na równi z pozostałymi bezrobotnymi. Warto tutaj dodać, że PUP zobowiązany jest do ubezpieczenia każdego członka rodziny, nawet wtedy gdy matka studiuje w systemie zaocznym. Można także skorzystać z pomocy, jaką stwarza pośredniak i zapisać dziecko na jego koszt do żłobka czy przedszkola. Dzięki czemu mogą zająć się rozwijaniem własnych kwalifikacji uczęszczając na zorganizowane kursy.