Ostatnio pieszym zadanie ułatwiają świeżo wymalowane zebry. Nie brakuje jednak osób niecierpliwych, które pokonują ulice w wybranym przez siebie miejscu.
Jednym z takich traktów jest wielokrotnie wspominana ulica Wolności. I to zarówno w samym centrum, jak i na odcinku pomiędzy Jelenią Górą a Cieplicami.
W okolicach pawilonu „Plus” na niewiele zdają się zamontowane przy chodnikach barierki. Piesi skracają sobie drogę przechodząc przez jezdnię bezpośrednio z przystanku. – Wiem, że to niebezpieczne i ryzykowne, ale są chwile, kiedy nie jedzie żaden samochód. Po prostu skracam sobie drogę – mówi młoda jeleniogórzanka.
Takie postępowanie potępia policja: to łamanie przepisów. Przechodzenie w niedozwolonym miejscu lub na czerwonym świetle jest wykroczeniem drogowym zagrożonym mandatem do 100 złotych.
Jeleniogórscy piesi twierdzą jednak, że w okolicach przejść rzadko pojawiają się policyjne patrole. Częściej jest tam straż miejska. Mimo wszystko wiele osób przyznaje, że istnieje ciche przyzwolenie na przechodzenie, na przykład, na czerwonym świetle.
– Może wzorem państw zachodnich? Mam rodzinę we Francji. Tam przejście na czerwonym rzadko jest karane przez żandarmów. Jak ludzie widzą, że nic nie jedzie, to po prostu przechodzą. Czekają na zielone, jeśli jest duży ruch – mówi Dawid Lendzion. Przypomina też, że w kraju nad Loarą przed wieloma przejściami dla pieszych zamontowano spowalniacze ruchu.
– Szkoda, że w Jeleniej Górze jest ich tak mało – dodaje nasz rozmówca.
Wiele zależy od kultury kierowców. A z tą bywa różnie. Nierzadko prowadzący pojazdy suną w mieście jak bolidy i nawet wyprzedzają inne pojazdy na przejściach dla pieszych.
Coraz częstsze są jednak sytuacje, kiedy kierowcy przed zebrą zwalniają i uprzejmym gestem ręki pozwalają pieszym na bezpieczne przejście. Ale i w tych przypadkach narażają się zniecierpliwionym „kolegom” za kółkiem. Ci trąbią klaksonami i niedwuznacznym gestem pukają się w czoło.