To prawdziwa zakała – mówią pracownice Biura Obsługi Widowni, którego okna wychodzą prosto na zaplecze kiosku z kwiatami. Ten bywa zasłoną dla pań i panów, którzy spożywają trunki. Nierzadko w nadmiarze. Kłócą się potem i przeklinają. Dochodzi do rękoczynów.
Co w takiej sytuacji powiedzieć gościom, którzy przez przypadek oglądają takie scenki? Okna nie sposób zasłonić, a do BOW przychodzą często ludzie spoza miasta, którzy wyrabiają sobie na podstawie takich widoczków opinię o Jeleniej Górze.
W okolicach teatru nie jest też bezpiecznie. Przekonał się o tym na własnej skórze kierownik artystyczny Wojtek Klemm, którego nieznani „kapturowcy” poturbowali po zakończeniu sezonu. Sprawców napadu policji nie udało się złapać.
A przed samym gmachem TJ im. Norwida widok patrolu nie należy do częstych. Owszem, przejeżdżają tu radiowozy, ale to nie odstrasza bandytów i meneli – usłyszeliśmy. Podejrzani osobnicy często przesiadują niemal przy wejściu do samego budynku. – Lepiej wówczas spuścić głowę i udawać, że się ich nie widzi. Zwrócenie uwagi może się źle skończyć – skarży się jeden z pracowników teatru.