Niebywałych emocji dostarczyli swoim kibicom koszykarze Sudetów Jelenia Góra, którzy w meczu 9. kolejki II ligi (gr. D) w hali przy ul. Sudeckiej podejmowali Śląska Wrocław. Morale drużyny może wzrosnąć, bowiem po raz pierwszy w tym sezonie jeleniogórzanie pokazali, że potrafią wygrać mecz bez Michała Kozaka.
Sudety rewelacyjnie weszły w mecz - już w pierwszej kwarcie podopieczni Jarosława Wilusza prowadzili 7:0, a nieco później 31:12, a po 10 minutach gry 34:18. Podobnie jak w poprzednim meczu, druga kwarta była już znacznie gorsza w ich wykonaniu, jeleniogórzanie zdobyli zaledwie 5 punktów, a do przerwy było 39:34, co zapowiadało kolejne emocje po zmianie stron. W trzeciej odsłonie ponownie lepsi byli wrocławianie, którzy objęli prowadzenie. Przed decydującą kwartą na tablicy wyników było 51:53. W 33. minucie Sudety przegrywały 53:60, ale ambitnie starały się odrobić straty. Od stanu 57:63 jeleniogórzanie zdobyli 6 punktów z rzędu, więc był remis 63:63. W końcówce meczu więcej zimnej krwi zachowali gospodarze, a to, co zrobił Paweł Minciel na w ostatniej sekundzie, wywołało eksplozję radości na trybunach. Doświadczony zawodnik Sudetów w siatkarskim stylu przedłużył lot z długiego podania i piłka wpadła do kosza. Sudety wygrały 68:67.
KS Sudety Jelenia Góra – Exact Systems Śląsk Wrocław 68:67 (34:18, 5:16, 12:19, 17:14)