Od kiedy gracie?
Gramy już jakieś cztery lata, czyli od około 2007 roku. Wszystko zaczęło się wtedy, gdy Cygan – obecny wokalista MEPHARIS kupił sobie gitarę akustyczną i razem ze Strażakiem, obecnym basistą kapeli zaczęli „zaliczać” plenery i grać jakieś tam „głodne” kawałki. Z czasem, w skład zespołu weszli jego pozostali członkowie i tak już zostało.
Skąd wzięła się nazwa zespołu?
Początkowo nazywaliśmy się DEDZI ale z czasem stwierdziliśmy, że to nie pasuje do rodzaju muzyki, którą gramy. Stąd, zaczęliśmy poszukiwania nowej nazwy, które trwały dość długo. Koniec końców, któregoś dnia Cygan poszperał w Internecie i zupełnie przypadkowo znalazł nazwę lekarstwa na depresję – MEPHARIS. Od razu stwierdziliśmy, że idealnie pasuje ona do kapeli grających muzykę trochę dla „niezrównoważonych psychicznie”; pomieszaną, inną niż jakieś tam trendy brzmienia. Reasumując, MEPHARIS bardzo nam odpowiada (śmiech).
A jaki rodzaj muzyki gracie? Skonkretyzujcie jakoś tę muzę dla „niezrównoważonych...”.
Jest to muzyka ciężka, metalowa, choć niepozbawiona wtrętów akustycznych; melodii, które niezbyt kojarzą się z klasycznym thrash metalem. Innymi słowy, gramy muzykę raczej trudną do skonkretyzowania, ale na pewno klimatyczną.
Jak wyglądają koncerty MEPHARIS?
Tego nie wiemy, gdyż nigdy na żadnym nie byliśmy po drugiej stronie sceny (śmiech). Choć z pewnością byśmy przyszli, gdybyśmy mieli okazję siebie posłuchać (śmiech). A na poważnie, na koncertach dajemy wyraz samych siebie – naszych emocji, zarówno tych pozytywnych, jak i negatywnych.
Czy Wasza muzyka „się sprawdza”?
Zależy w czym. Jako akompaniament dla romantycznych kolacji czy w sytuacjach łóżkowych – raczej nie, chociaż... (śmiech). Na pewno, sprawdza się podczas koncertów, na których ludzie chcą się wyszaleć, zmęczyć pod sceną, a potem napić dobrego piwa.
Jak oceniacie kondycję tutejszej sceny alternatywnej?
Naszym zdaniem w Jeleniej Górze i regionie kapel reprezentujących naprawdę dobry poziom nie brakuje. Brakuje natomiast miejsc, gdzie można by było grać koncerty. Cieszymy się, że w Jeleniej Górze powstał Orient Express, który pomógł metalowemu podziemiu i jest otwarty na występy młodych zespołów. Chwała mu za to!
Czy ktoś pomaga Wam się promować?
Teraz – ty (śmiech). Prócz ciebie i osób udostępniających miejsca do grania koncertów, i kilku przypadkowych fanów – zupełnie nikt. Tak samo jak zdecydowana większość zespołów z regionu Jeleniej Góry musimy radzić sobie sami. Niestety.
Czy Waszym zdaniem miasto powinno wspierać młodych artystów?
Oczywiście! Mamy nadzieję, że tutejsi włodarze uzmysłowią sobie któregoś razu, iż promocja młodych artystów to również promocja samego miasta. Dlaczego nie zorganizują oni jakiegoś większego, plenerowego koncertu, na którym przed gwiazdą dużego formatu mogłyby zagrać młode, rodzime kapele? Co zaś się tyczy wsparcia finansowego – jak sądzimy, o dotacjach nie ma mowy.
Jakie macie plany na najbliższą przyszłość?
Właśnie rozpoczęliśmy pracę nad nagraniem płyty. Rzecz jasna na własny koszt. W założeniu, będzie ona podsumowaniem całego naszego dotychczasowego dorobku. Cóż więcej, zespół będzie koncertował gdzie tylko się da. W trochę dalszej perspektywie czasowej – zamierzamy nakręcić klip video do jednego z naszych kawałków, pt.: Iscariot. Póki co, to by było na tyle.
Dzięki za rozmowę.