Mimo że nie biorą bezpośredniego udziału w akcjach ratowniczych, to ich praca ma bardzo istotny wpływ na ich przebieg. Chodzi o strażaków pełniących służbę na stanowisku kierowania Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Jeleniej Górze.
Dyżurni stanowiska kierowania pracują w systemie 24-godzinnym w obsadzie dwuosobowej: dyżurny operacyjny i pomocnik dyżurnego. Aktualnie ich ekipa składa się z 10 osób.
Mają za zadanie zadysponować do zdarzenia, w zależności od jego specyfiki oraz miejsca, odpowiednie siły i środki zawodowej oraz ochotniczej straży pożarnej do zażegnania niebezpieczeństwa. To, jakie siły należy wysłać do danego zagrożenia określają procedury wewnętrzne. Dyżurni koordynują też działania strażaków z innymi służbami. W razie potrzeby wzywają na miejsce zdarzenia pogotowie gazowe czy energetyczne. W przypadku wycieku substancji ropochodnej na jezdnię informują też o tym fakcie firmę wynajętą przez zarządcę danej drogi do usuwania takiego zagrożenia.
Najtrudniejsze są pierwsze minuty po zgłoszeniu kiedy to od strażaków wysłanych do akcji otrzymujemy w krótkim czasie różne sygnały z miejsca zdarzenia i musimy na nie na bieżąco reagować – mówi jeden z dyżurnych młodszy brygadier Tomasz Filinger. - Na podstawie ich przekazu musimy ocenić, czy siły ratownicze obecne przy zdarzeniu są odpowiednio liczne, czy też któraś z jednostek może już wrócić do remizy. Zdarza się, że musimy nawigować któryś z wozów jadących do zdarzenia, którego kierowca ma problemy w znalezieniu w terenie jego miejsca. Najwięcej wezwań, bo nawet 150 – 200 wpływa do nas po opadach deszczu lub po wichurach. Ważnym zadaniem wtedy jest uszeregowanie zdarzeń według stopnia zagrożenia. Musimy ocenić, które z nich muszą być obsłużone w pierwszej kolejności, a które mogą poczekać. Na szczęście coraz rzadziej zdarzają się alarmy fałszywe. Jeśli już, to najczęściej są one w tzw. dobrej wierze. Utrapieniem są za to fałszywe alarmy bombowe.