Nazwa brzmi co najmniej dumnie, na przykład Uniwersytecka Szkoła Kształcenia. Do tego jeszcze siedziba firmy: Kraków i zapewnienie, że po ukończeniu jednego z kursów splendor i wiedza są zapewnione.
W ofercie, między innymi, kurs szybkiego czytania. I zapewnienie: koniec z problemami w szkole, na uczelni, w pracy. Zdobywaj świat i wiedzę!
– Znalazłam taką ulotkę w skrzynce pocztowej. Napisano tam również, że pomagają rozwiązać problemy związane z dysleksją, którą stwierdzono u syna – mówi pani Halina z Jeleniej Góry.
– Postanowiłam zamówić kurs i dość pochopnie wysłałam zgłoszenie, a potem podpisałam umowę – opowiada.
Nasza rozmówczyni dopiero po fakcie zorientowała się, że lekcje szybkiego czytania kosztują w sumie trzy tysiące złotych i częściowo opierają się na konsultacjach telefonicznych, oczywiście na koszt zainteresowanego. Na rezygnację z oferty było już za późno.
Kobieta musi teraz spłacać kredyt w ratach i raczej wątpi, czy nauka tą metodą okaże się skuteczna.
Jadwiga Reder-Sadowska, miejska rzeczniczka konsumentów, do której w takich sprawach jeleniogórzanie udają się z prośbą o radę, nic zrobić nie może. – Trzeba mieć zdrowy rozsądek i kilka razy przemyśleć daną ofertę, a z tej – podrzuconej do skrzynki na listy – lepiej nie korzystać, a przede wszystkim niczego nie podpisywać, ani nie podawać swoich szczegółowych danych – radzi. – I dać się zwieść choćby nazwie i obietnicy wydania certyfikatu na blankietach wydrukowanych przez Ministerstwo Edukacji Narodowej.
Wśród rozżalonych „nabranych” na lekcję na odległość są także osoby, które uwierzyły, że metodą korespondencyjną można nauczyć grać się na instrumentach klawiszowych.