– Jak sami sobie nie pomożemy, to nikt nam nie pomoże – mówi Henryk Siekowski. Sprzedażą kartonów zajmuje się od ponad dziesięciu lat. Jest chory na padaczkę ale jeden kurs dziennie zawsze stara się zrobić.
Zbieraczy makulatury do takiego działania najczęściej zmusza sytuacja życiowa. Dla miasta jest to dodatkowa bezpłatna pomoc w porządkowaniu ulic i podwórek. Sami bezrobotni mają możliwość zarobienia pieniędzy.
– Renty mam niewiele – mówi Henryk Siekowki. Za takie pieniądze nie da się wyżyć. Za kartony płacą marne szesnaście groszy za kilogram. Ale jak się nazbiera te pięćdziesiąt kilogramów to siedem pięćdziesiąt zapłacą.
Sami właściciele sklepów chętnie zostawiają niepotrzebne kartony dla osób, które są ich stałymi odbiorcami kartonów. – To dla nas duża pomoc – mówi pan z kiosku przy ulicy Wolności. – Nie musimy się martwić i płacić za wywóz – dodaje.
Nie przeszkadza im w tym straż miejska.
– Jest bardzo wielu zbieraczy makulatury i złomu – mówi Jerzy Górniak, komendant SM. – Na dwadzieścia procent segregowanych odpadów, połowę pracy wykonują właśnie bezrobotni. Dla miasta jest to naprawdę duży plus – podsumowuje komendant Górniak.