Pracownicy martwią się o swoje dalsze losy. W ciągu ostatniego roku z 520 osób zatrudnienie zmalało do 370, a to nie koniec, bo praca jest tylko dla 330. Ludzie mówią, że zamiast hucznej zabawy, miesiąc temu, podczas lniarskiego festiwalu, powinno się zorganizować stypę. – Od trzech miesięcy jestem na wypowiedzeniu, nie wiem, czy znajdę nową pracę. Zostało mi tylko kilka lat do wieku emerytalnego – mówi pani Jolanta.
Prezes zarządu i dyrektor generalny „Orła” Marek Błażków tłumaczy, że z powodu spadku wartości dolara, firma musi zrezygnować z eksportu do Ameryki i nastawić się na rynek polski i europejski.
– To oznacza, że musimy ograniczyć działalność niektórych działów, głównie przędzalni, której artykuły sprzedawano na rynku amerykańskim – tłumaczy.
Prezes dodaje, że od roku firma systematyczne zmniejsza zatrudnienie, ale nie ma mowy o zwalnianiu grupowym, czy likwidowaniu całych działów. Niektórych pracowników z zakładu przenosi się do sklepu firmowego lub na inne hale produkcyjne. Pozostali muszą rozejrzeć się za zajęciem. Na szczęście jest z tym lepiej niż kilka lat temu
Zakład musi przestawić się na zwiększenie sprzedaży detalicznej, która w Orle była na drugim miejscu. Sposobem na zwiększenie sprzedaży ma być otwieranie kolejnych sklepów z lnianą odzieżą. Planuje się też uczynienie z lnianego festiwalu ogólnokrajowej giełdy lnianej.
– W mediach słyszałem wielokrotnie o rozwoju firmy, ale dla mnie to zwykłe kłamstwa. Zwolniono kilkaset osób, a pozostali wkrótce stracą pracę – mówi Józef z Mysłakowic. Beata, zwolniona miesiąc temu myśli podobnie – Wydaje mi się, że nikt o nas nie myśli. Zarabialiśmy bardzo mało, ale pracę mieliśmy na miejscu. Teraz gdzie znajdę zatrudnienie?
Oby coraz tańszy dolar nie dobił firmy, która z mozołem utrzymuje się na rynku lnianym. Len jest bardzo modny, ale ogromną część rynku przejęły wyroby z Chin. Teraz mocny złoty dokłada firmie z drugiej strony.