Sieć połączeń Kotliny Jeleniogórskiej z miastami byłego województwa jest wyjątkowo gęsta. Spod Szrenicy do Bolesławca pociąg nie jeździł chyba nigdy. Kiedy nowy rozkład jazdy wchodził w życie, entuzjaści kolei cieszyli się, że w końcu będzie można odrzucić samochody i wybrać się w drogę pociągiem. W nowoczesnych szynobusach, które obsługują połączenia, nie ma jednak tłoku. Są dni, kiedy pasażerów można policzyć na palcach.
– Poszczególne kursy rożnych podmiotów spółki Przewozy Regionalne nie są dobrze ze sobą zsynchronizowane, tak aby podróżnym dać możliwości podróżowania bez zbędnego oczekiwania – tłumaczy Marek Bobrowski, kierownik pociągu. Ma rację, bo kiedy odjeżdża pociąg w kierunku Bolesławca, wjeżdża skład z Węglińca. Chętni nie zdążą się przesiąść.
Uroku podróżowaniu nie dodaje san infrastruktury kolejowej. Torowisko ze Szklarskiej Poręby nie pozwala na przyśpieszenie pociągu, co za tym idzie skrócenie czasu przejazdu. Zdewastowanym dworcom i przystankom daleko do miejsc, gdzie podróżny mógłby poczekać na pociąg, posilić się czy załatwić swoje potrzeby.
Do podróżowania może zniechęcać też cena biletu, która jest około dwa razy większa niż w innych dostępnych środkach transportu na tej trasie.
Pozostaje z nadzieją oczekiwać wiosny i wakacji. Może wówczas skład nie będzie woził powietrza, ale ludzi. W przeciwnym razie przeciwnicy kolei lokalnych będą mieli argument, aby likwidować kolejne linie.