O pomyśle wprowadzenia opłat za maturalne poprawki pisze Polska Gazeta Wrocławska. Nowe przepisy mają wejść w życie już za rok i będą dotyczyły nie tylko dzisiejszych drugoklasistów, ale wszystkich uczniów, którym w ciągu pięciu minionych lat nie dopisało szczęście na najważniejszym egzaminie w szkolnej karierze. - Zapłacą zarówno za zaliczenie oblanego przedmiotu, jak i za poprawianie przedmiotu zdanego. Większość
dyrektorów szkół średnich uważa, że byli uczniowie powinni płacić za dodatkowe egzaminy – podkreśla dziennik.
Nauczyciele zauważają, że liczba przystępujących do poprawki młodych ludzi z roku na rok wzrasta. Tymczasem matura kosztuje. Okręgowa komisja egzaminacyjna musi zamówić arkusze i opłacić ich dystrybucję. Szkoły muszą też angażować w „poprawkową” sesję więcej nauczycieli i organizować dodatkowe komisje. Za to też trzeba płacić.
PGWr pisze, że poprawkowicze nie są obciążani żadnymi kosztami za ponowne zdawanie egzaminu. Dyrekcje szkół obawiają się dezorganizacji pracy podczas matur. Na poprawienie egzaminu uczniowie mają pięć lat. – Wprowadzenie opłat, zdaniem dyrektorów, będzie mieć wpływ na te osoby, które deklarują chęć ponownego zdawania matury, a nie przychodzą na egzaminy. Unikniętoby w ten sposób sytuacji, kiedy z powodu kaprysów byłych uczniów cierpi cała szkoła – konkluduje Polska Gazeta Wrocławska.