region: Oszustka bankowa usłyszała wyrok
Aktualizacja: Sobota, 10 lipca 2010, 10:42
Autor: Angela
Anna H., była pracownica Banku Polskiej Spółdzielczości S.A zgorzeleckiego oddziału okradała klientów banku od 2003 roku do grudnia 2008 roku. Śledztwo w tej sprawie zostało wszczęte przez prokuratora w styczniu 2009 roku. W jego trakcie okazało się, że oskarżona podrabiała podpisy klientów, albo okradała ich wpłacając na swoje konto przynoszone przez nich pieniądze.
– Podejrzana przyznała się do popełnienia zarzuconego jej czynu, złożyła obszerne wyjaśnienia i deklarację w zakresie zwrotu na rzecz pokrzywdzonych wyprowadzonych pieniędzy. Wówczas zastosowano wobec niej środki zapobiegawcze o charakterze wolnościowym – mówi Ewa Weglarowicz-Makowska, zastępca prokuratora okręgowego w Jeleniej Górze.
Choć ówczesny dyrektor banku, w którym pracowała oszustka, wiedział o całym procederze w czerwcu 2008 roku, Anna H. została zwolniona z pracy dopiero w grudniu 2008 roku. Mężczyzna niczego bowiem nie podejrzewał. Zewnętrzne kontrole i roczne bilanse nie wykazywały bowiem żadnych nieprawidłowości. Co do udowodnionej kwoty, kobieta obiecała, że przeleje na konto 300 tys. zł, które zwróci osobom poszkodowanym.
– Pieniądze te przelała, ale w trakcie śledztwa okazało się, że pochodzą one z kont innych klientów. Ponadto Anna H. była na tyle perfidna, że udała się do jednego z klientów chorego na nowotwór, przedłożyła mu dokumenty dotyczące likwidacji rachunku bankowego, a jednocześnie podłożyła mu dokument na mocy którego pieniądze z jego rachunku zostały przelane na jej konto – wyjaśnia prokurator Ewa Węglarowicz-Makowska.
Oskarżona sama zgłosiła się do prokuratury w lutym 2009 roku, bo jak stwierdziła, pieniądze były jej potrzebne, ponieważ nieustalone osoby żądały od niej haraczy. Te okoliczności zostały bardzo szczegółowo zbadane przez prokuraturę i oczywiście nie potwierdziły się.
Śledczy długo zastanawiali się, czy wnioskować dla Anny H. o wyrok kary bezwzględnego więzienia czy kary z jej zawieszeniem. – Stwierdziliśmy, że korzystniejszy dla pokrzywdzonych osób będzie wypuszczenie oskarżonej na wolność, by mogła naprawić poczynione szkody. Dotychczas nie udało nam się bowiem ustalić, gdzie wyprowadzane były pieniądze. Przelewane były one bowiem na konto, a następnie wybierane w okienku w banku, po czym ślad po nich zginął – mówi prokurator Ewa Węglarowicz-Makowska.
Mama pomagała i się nie przyznała
Zarzuty udziału w przestępstwie usłyszała też matka skazanej, Bożena W., która wypłacała z konta swojej córki znaczne kwoty pieniędzy. Bożena W. nie przyznaje się jednak do winy. Twierdzi, że nic nie wiedziała o przestępczej działalności córki, bo była przekonana o tym, że prowadzi ona działalność, która pozwala jej osiągać tak wysokie dochody.