Najgorsi są pasażerowie pod wpływem alkoholu, który jeszcze bardziej wzbudza w nich agresję. Wśród nich – często ludzie młodzi i to w grupach. – Boimy się takim w oczy spojrzeć, bo awantura wisi w powietrzu – mówi Danuta Małecka, która często wraca wieczorem z Jeleniej Góry do Cieplic. – Stają w końcu pojazdu i prowokująco piją piwo – dodaje. Często trudno obejść się bez pomocy stróżów prawa.
Zdarzają się też dość komiczne sytuacje. Podczas świąt mocno pijany pasażer wsiadł do jednego z autobusów i kiedy pojazd dojechał do pętli, mężczyzna wcale nie zamierzał wysiąść. Powiedział kierowcy, że mu w autobusie jest wygodnie, ciepło i chce w nim zostać. Ułożył się wygodnie do snu. Gdyby nie interwencja straży miejskiej, pracownik MZK nie dałby rady sam usunąć intruza.
Pijani pasażerowie to także kłopot dla pozostałych przebywających w pojeździe. Zdarzało się, że podczas przejazdu zrobi im się niedobrze i zanieczyszczają zawartością żołądka pojazd oraz ludzi. Krzywym okiem patrzą też podróżujący komunikacją miejską na tych, którzy co prawda są trzeźwi, ale wsiadają z jedzeniem w ręku – głównie hamburgerami pełnymi keczupów i innych sosów. Ostre hamowanie w tłoku i o „wypadek” nietrudno.
Niestety, kierowca nie jest w stanie zapanować nad tym, kogo wpuścić do pojazdu, a przed kim zamknąć drzwi. I to mimo wprowadzenia w MZK obowiązku wejścia do pojazdu przodem. – Wymaga się od nas kultury i bardzo słusznie, ale od wielu jeleniogórzan jeżdżących autobusami należałoby oczekiwać choćby minimum tego samego – powiedział nam proszący o niepodawanie nazwiska kierowca Miejskiego Zakładu Komunikacyjnego.