Duch inspirował i inspiruje wielu artystów, którzy w Szklarskiej Porebie właśnie znajdują klimat sprzyjający tworzeniu. Tchnął też w Przemysława Wiatera, szklarskoporębianina, oraz Ivo Łaborewicza, jeleniogórzanina. Panowie, obaj historycy o różnym temperamencie, połączyli siły. I tak w ciągu niespełna półtora roku powstała książka szczególna.
Licząca 550 stron, bogato ilustrowana, podniecająco pachnąca świeżą farbą drukarską „Szklarska Poręba. Monografia historyczna”. Jej lektura to gratka dla miłośników historii lokalnej a także dla tych, którym nie jest obojętne poznanie dziejów magicznego miejsca z pogranicza Karkonoszy i Gór Izerskich. Pozycję sponsorował Związek Gmin Karkonoskich, a edycją zajęło się wydawnictwo AD REM, które nadało tomowi piękną oprawę graficzną.
Jak podkreślili autorzy, którzy w gościnnych wnętrzach Antykwariatu Pod Arkadami mieli okazję po raz pierwszy promować tę książkę, jest to pozycja szczególna i pionierska. Nikt bowiem dotąd nie opracował w tak skondensowany i ciekawy sposób dziejów Szklarskiej Poręby. I. Łaborewicz i P. Wiater opowiedzieli bardzo licznym gościom spotkania (które otworzyła Beata Czystosłowska, gospodyni Antykwariatu) o przebiegu prac na książką, a także pokrótce omówili jej zawartość.
– Jesteśmy przede wszystkim historykami, dlatego w tej pozycji nie ma niczego, co nie miałoby pokrycia w źródłach – zaznaczył Przemysław Wiater. Dodał, że być może z tego powodu pozycja ma luki, ale nie wynikało to ze złej woli, czy też niedopatrzenia autorów, ale z braku lub niedostępności pozycji źródłowych. Wiele z nich także może zawierać przekłamania lub nieścisłości. Inne są niekompletne.
Na przykład do dziś nie wiadomo konkretnie, gdzie w 1947 roku odbyło się spotkanie założycielskie Kominformu (międzynarodowego stowarzyszenia partii komunistycznych), poza tym, że była to Szklarska Poręba. Autorzy dodali, że nie uwzględnili także plotek i legend związanych z Ewą Braun (małżonką Hitlera), oraz innych „rewelacji”, które często cytowane są dla podniesienia „atrakcyjności” kurortu. Książka kończy się na roku 1990, a pozostałe lata – do współczesności – są ujęte w formie kalendarium. – Rozpisywanie się o tym okresie byłoby raczej publicystyką, a nie historią – wyjaśnił Ivo Łaborewicz.
Czego jeszcze nie znajdziemy w „Monografii”? Niezbyt wiele miejsca poświęcono Wlastimilowi Hofmanowi, nierozerwalnie kojarzonemu ze Szklarską malarzowi, bo literatura o nim jest bardzo bogata. Z tych samych powodów nie ma dogłębnego opracowania tyczącego Huty Józefina, a także Walonów, o których P. Wiater w ubiegłym roku napisał osobną książkę. Autorzy dodali przy tym, że mieli ograniczoną powierzchnię (400 stron), która i tak się mocno rozrosła, i musieli dokonać starannej selekcji materiału. Sporo kontrowersji w gronie wydawców budziła kwestia ikonografii. Ostatecznie ilustracji jest dużo jak na tego typu pozycję, co z pewnością czyni książkę atrakcyjniejszą.
Co w zamian „braków”. Ano choćby słownik nazw ulic z niemieckimi odpowiednikami, czy też obszerny rozdział poświęcony szklarskoporębskim artystom, zarówno tym sprzed 1945 roku, jak i okresu późniejszego niemal do współczesności. Jak zaznaczył Romuald Witczak, który zajął się korektą pozycji, za niemieckich czasów jedynie nieznaczna mniejszość artystów spod Szrenicy stała się wierna ideologii nazistowskiej, a znakomita większość cały czas pozostawała ludźmi prawymi.
Jest też wiele udokumentowanych ciekawostek z lat pionierskich po wojnie, kiedy – o czym mało kto wie – Szklarska Poręba nazywała się Pisarzowiec. Zresztą zdaniem autorów nazwę Schreiberhau przetłumaczono na polski niefortunnie (powinna być „Pisarska Poręba”: pierwsza zapisana w dokumencie z sierpnia 1366 roku nazwa niemiecka to Schribirschau, dodajmy, że dokument ze staroniemieckiego przełożył Tomasz Pryll). Zresztą nie bez kozery w herbie miasta (od 1960 roku ma prawa miejskie, za niemieckich czasów było gminą) jest, między innymi, pióro.
Łaborewicz i Wiater piszą także o działającym jeszcze dwa lata po wojnie stowarzyszeniu ludności rdzennej (niemieckiej), która miała prawo do nauczania w ojczystym języku. Wielu Niemców ze Szklarskiej nie wypędzono, bo nie było Polaków, którzy w danych zawodach mogliby ich zastąpić. Fragment książki poświęcono przypomnieniu nazwisk pierwszych polskich osadników, którzy – co ciekawe w przeciwieństwie do wielu innych zakątków Ziem Zachodnich – przyjeżdżali tu w znacznej większości z miast. Wspomina się też o ludności autochtońskiej. Jest także spis radnych rad narodowych i rady miejskiej (po 1990), a także honorowych obywateli (Wlastimil Hofman jako pierwszy dostał ten tytuł po wojnie).
– Nikt z osób, które czytały książkę, nie zauważa, że czegoś jest w niej za dużo lub nie powinno być. Raczej mówi się o tym, że czegoś nie ma – podsumował Feliks Rosik, sekretarz Szklarskiej Poręby, który był jednym z wielu gości wtorkowego spotkania. Zaznaczył też, że dzieło ukazuje się w półwiecze nadania kurortowi praw miejskich. Autorzy zarzekli, że historyk nigdy nie stawia kropki nad „i”, monografia nigdy nie jest też „kompletna”. Podwaliny z pewnością zostały poczynione, a do uzupełnienia braków w przyszłości będzie można wrócić w miarę dostępności źródeł.
Kolejne spotkania promocyjne: w Muzeum C. i G. Hauptmanów w Szklarskiej Porębie (5 kwietnia – wtorek – o godz. 17) i w sali konferencyjnej Książnicy Karkonoskiej w Jeleniej Górze (14 kwietnia czwartek o godz. 15).