Streszczać „Brzydkie kaczątko” nie przystoi: to byłaby obraza dla każdego Czytelnika. Bo przecież nie ma chyba wśród nas nikogo, kto by w latach beztroski nie spotkał się z tą baśnią. W różnych wydaniach, choćby tym klasycznym z przepięknymi ilustracjami Jana Marcina Szancera.
Zdrojowy Teatr Animacji „pod batutą” Czesława Sieńki podjął się zadania niełatwego. Bo inscenizacja bajki bywa niebezpieczna. Łatwo popaść w nadgorliwy dydaktyzm, natrętny infantylizm, sztuczność czy też kiczowate uproszczenie. W przypadku tego przedstawienia tych wszystkich pułapek udało się uniknąć. Powstało barwne, skoczne muzycznie widowisko z elementami onirycznymi, wręcz poetyckimi obrazkami, które na długo zapadają w pamięć widzów.
Teatr Czesława Sieńki opiera się na widocznej dla widza animacji lalką (w zdecydowanej większości spektaklu nie ma parawanu). Jednak ta umowność nie razi: dopasowanie kostiumów aktorów i ich gra do odpowiedniej lalki wręcz jest atutem i pozwala na uzyskanie większej ekspresji i wymowności. Do tego wpadająca w ucho muzyka Mirosława Gordona. No i choreografia Małgorzaty Fijałkowskiej-Studniak, która nadaje sztuce dynamiki.
Dla dzieci to z pewnością świetna zabawa. Dla dorosłych (a pewnie i dzieci także) do tego elementu dodajmy jeszcze odniesienie do otaczającej nas rzeczywistości. Baśń, jak to często bywa, jest jej odbiciem w krzywym zwierciadle, co dobitnie pokazuje ostatnia sekwencja (bardzo pomysłowej zresztą) scenografii Izy Toroniewicz.
Za przygodami ptasiego „podrzutka”, który – przez swą inność – zupełnie nie pasuje do reszty kaczej rodziny, idzie przypowieść o samotności, odrzuceniu, braku poszanowania odmienności, smutku. To rzecz o bezlitosnym losie i braku serca u wszystkich, których Kaczątko (świetnie zagrane przez Katarzynę Morawską) spotyka na swoim szlaku. Wreszcie iskierka nadziei i optymizmu: są też ludzie dobrzy, w przypadku widowiska to dzieci. I radosny finał z morałem: przeistoczenie się tego, co niedocenione, w symbol piękna i dostojeństwa: białego łabędzia królewskiego.
Brawa należą się dla całego zespołu ZTA. Dorota Bąblińska-Korczycka, Lidia Lisowicz, Dorota Fluder, Jarosław Binek, Sylwester Kuper, Jacek Maksimowicz, Sławomir Mozolewski oraz Rafał Ksiądzyna – wcielają się w role przeróżne całego baśniowego zwierzyńca, ale nie tylko.
Jest więc elastyczna kreacja Kota (Rafał Ksiądzyna) oraz dobitna rola Stracha na wróble (Sławomir Mozolewski). W pamięć zapada Kogut i Kruk Radosława Binka, czy też Kaczątka Sylwestra Kupera. Lidia Lisowicz „robi” doskonale za kaczą Mamę, a Dorota Bąblińska-Korczycka – (excusez le mot) – za rozgdakaną Kurę. Dorota Fluder to świetna Królowa Kaczek w hiszpańskim wydaniu, a Jacek Maksimowicz wzorowo indyczy się jako podwórkowy Indyk.
– Ten spektakl powstawał w partyzanckich warunkach – mówił po premierze Czesław Sienko. ZTA wciąż nie ma sceny remontowanego jeszcze przez kilka miesięcy Teatru Zdrojowego w Cieplicach. Próby odbywały się w świetlicy akademika „Pod Jeleniami”, a premierowe przedstawienia miały miejsce w gościnnych wnętrzach pałacu Wojanów.
Reżyser podziękował w imieniu nieobecnego szefa ZTA Bogdana Nauki (jest chory) zespołowi teatru za wiele wyrzeczeń i dobrą pracę. Jej udane efekty oklaskiwali widzowie, którzy do ostatniego miejsca wypełnili pałacowe wnętrze. Następne przedstawienia „Brzydkiego kaczątka” dla publiczności: 11 lutego o godz. 10 i 11. 30.
Zapraszamy na krótki film z premiery: