Wyborcza zdradza kulisy wyboru nowego dyrektora. Za jego kandydaturą opowiedziało się ośmiu z dziewięciu członków komisji. Dziennik cytuje jednak opinię jednej, niezadowolonej z decyzji aktorki, która także zasiadała w gremium. Według niej Koca oczarował decydentów anegdotami, ale nie przedstawił artystycznej wizji dla sceny jeleniogórskiej. Zapowiedział tylko, że sprowadzi Nicka Cave'a, z którym jest zaprzyjaźniony, ale nie zdradził żadnych szczegółów.
– Ważne dla nas było to, że kandydat poradził sobie z dyscypliną budżetową na zachodzie, gdzie nie jest tak łatwo jak u nas o pieniądze. Tam nikt nie da lekką ręką brakujących do premiery środków – powiedział nam z kolei inny członek komisji, który był za Bogdanem Kocą.
Ten z kolei – według Wyborczej – miał powiedzieć kilka słów gorzkiej prawdy aktorom jeleniogórskim: są, według nowego dyrektora in spe, niedouczeni i brakuje im warsztatu. Przydałyby im się codzienne ćwiczenia.
Gazeta, która wyraźnie trzyma stronę odchodzącego Wojtka Klemma i jego drużyny, podkreśla fatalny nastrój w tzw. spółdzielni, czyli grupie artystów skupionych wokół reżysera. - Jesteśmy w totalnej depresji – mówi cytowana przez dziennik aktorka Małgorzata Osiej-Gadzina, która za czasów Wojtka Klemma miała pseudonim „dyrektorowa”. Dodaje, że obawia się, iż teatr spadnie do kategorii domów kultury. W obozie szefa wciąż jest jednak nadzieja, że prezydent Marek Obrębalski zawetuje decyzję komisji. Sam prezydent jeszcze się nie zapoznał z dokumentacją. Obiecuje jednak, że „nie podejmie pochopnej decyzji”.
Gazeta Wyborcza piórem Magdaleny Piekarskiej usiłuje po raz kolejny „dopiec” Jelonce pisząc, że jesteśmy tabloidem, który wraz z radnymi opowiedział się przeciwko kierownikowi Klemmowi z ekipą. Słowo „tabloid” w „piórze” pani Magdy z gazety, która ma monopol na rację, zaczyna brzmieć jak komplement, zwłaszcza w sytuacji, kiedy rzeczona dziennikarka mieszka we Wrocławiu i ma bardzo blade pojęcie o tym, co dzieje się w Jeleniej Górze. Dla niej ważniejsze są ogólnopolskie „sukcesy” Wojtka Klemma niż to, jak jego sztuka była i jest przyjmowana tu, na miejscu.