Prawie rok po skandalu w jeleniogórskiej Jelfie, kiedy to po zamianie zawartości ampułek na groźny dla alergików preparat, wycofano z obrotu corhydron, lek wraca do aptek. Donosi o tym dzisiejszy Dziennik Zachodni.
Lek, który – z powodu zgonów pacjentów – wywołał panikę w całej Polsce i w sprawie którego toczy się postępowanie prokuratorskie, jest przekazywany aptekarzom jako rekompensata za konieczność wycofania w ubiegłym roku corhydronu ze sprzedaży.
Tyle że aptekarze chcieli pieniądze, a dostają… opakowania z preparatem. Nie ma na niego chętnych. Farmaceuci utrzymują także, że nie mogą nawet corhydronu sprzedać, bo jest to darowizna. A obrót darami jest zabroniony.
Łączna wartość corhydronu, do którego przekazania zobowiązała się Jelfa, to 400 tysięcy złotych. Niechciany lek trafia do 12 tysięcy aptek w całym kraju.
Gazeta podkreśla, że Ministerstwo Zdrowia nie miało środków na zwrot kosztów leku, nie chciała też płacić Jelfa. Dlatego zdecydowano się na kontrowersyjną rekompensatę w naturze.