Kwestujący wolontariusze WOŚP „atakują”z puszkami, aby zebrać datki dla chorych dzieci. Dwóch panów dzielnie, choć chwiejnie, podąża Podwalem w stronę placu Ratuszowego trzymając się za ręce jak przedszkolaki. Panowie są – oczywiście – w stanie po spożyciu, co widać, słychać i czuć. Ale – oprócz torby z nalewką babuni i przepitką – mają serduszko Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy na kurteczce. Polaków portret własny?
Przy ulicy Okrzei, dość zapomnianej, ale wciąż pięknej – choć piękno ukrytym pozostaje – harcerze kwestują blisko skwerku, na którym – mimo wyraźnego zakazu wprowadzania psów (na tabliczce wisi) – wchodzi łysawy facet z rottweilerem na smyczy. I serduszkiem Owsiaka na piersi. A facet brnie alejką przy trawniku, na którym czworonogi pozostawiły śmierdzące pamiątki. W jedną z nich wdeptuje. Klnie na czym świat stoi. – Nawet, k…, po psie nie posprzątają – słyszę. Ciekawym, czy on po swoim sprząta…
Jakaś kobieta burczy, że jadę rowerem chodnikiem. Nieważne, że ma serduszko Owsiaka. Nie jest miła. Mimo że jadę bardzo wolno i głośno krzyczę „przepraszam”, słyszę słowa, które jakoś nie licują ze starszą osobą wyglądającą z daleka jak filar jednej z jeleniogórskich świątyń. No dobra, złamałem przepisy. Ideałem nie jestem, ale przecież przeprosiłem. I krzywdy nie zrobiłem.
Złamałem przepisy, bo w mieście nie ma ścieżek rowerowych. Pewnie odpowiedzialni za ten stan rzeczy też dzisiaj wepną sobie serduszko Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy w klapę płaszcza i będą paradować dumnie prezentując swój gest. Niewielki związek, ale jest… Zastanawiam się, ile mniej byłoby poszkodowanych w kolizjach i wypadkach z udziałem jednośladów, gdyby takie miejskie ścieżki były. Może Jerzy Owsiak miałby o jedną działkę państwowej przecież służby zdrowia mniej w wykazie potrzeb swojej Orkiestry?
Samo jego przedsięwzięcie – o którego celowości nie ma co dyskutować – jest świetną ilustracją na polską „dwulicowość”. Z jednej strony Państwo, które od zawsze zapewnia, że swoich obywateli kocha i zrobi dla nich wszystko. A z drugiej ludzie, którzy – na szczęście dla innych – wcale w to nie wierzą. I robią swoje, tak jak Owsiak właśnie i wielu innych, mniej medialnych i nagłaśnianych, ale na pewno działających.
A byłoby jeszcze milej, gdyby w ten właśnie dzień pani powstrzymała się od niegrzecznych uwag, dwóch facetów przełożyło wysączenie nalewek babuni na kiedy indziej, a pan z rotweillerem – dla przykładu – posprzątał psie odchody z trawnika. Tak nie będzie, bo świat nie jest idealny. Przecież ja też – choć w dobrej wierze i niegroźnie dla innych – złamałem przepisy.